Lokalna ekonomia w służbie społeczeństwa i środowiska

Lokalne pieniądze i systemy wymiany rzadko pojawiają się w polskiej dyskusji na temat ekonomii społecznej. Tymczasem lokalna waluta systemy barterowe czy banki czasu, nakierowane na potrzeby niewielkich wspólnot i dostosowane do ich specyfiki, mogą stać się narzędziem ich społecznej emancypacji i gospodarczego rozwoju. Pod warunkiem, że państwo nie zareaguje panicznie na bezgotówkową wymianę czy alternatywę dla oficjalnej waluty.

Lokalne pieniądze i systemy wymiany rzadko pojawiają się w polskiej dyskusji na temat ekonomii społecznej. Tymczasem lokalna waluta systemy barterowe czy banki czasu, nakierowane na potrzeby niewielkich wspólnot i dostosowane do ich specyfiki, mogą stać się narzędziem ich społecznej emancypacji i gospodarczego rozwoju. Pod warunkiem, że państwo nie zareaguje panicznie na bezgotówkową wymianę czy alternatywę dla oficjalnej waluty.

Lokalna gospodarka jest zielona

W zglobalizowanym świecie w wyniku wysokiej konkurencji oraz specjalizacji dostępność różnych grup towarów i usług powstałych na rynku lokalnym może być daleko niewystarczająca a jakość niezadowalająca. Komputery produkowane w każdej gminie, powiecie, województwie a nawet kraju byłyby mało zaawansowane technologicznie. Rynek zabawek jest tak zglobalizowany, że firmą lokalną można by nazwać taką, która operuje na terenie całej Europy.

Jednak w przypadku większości spożywanej przez nas żywności możemy i powinniśmy mówić o lokalności w skali odpowiadającej powiatowi czy województwu, przy czym inny będzie zakres lokalności w przypadku Islandii a inny w przypadku Włoch czy Niemiec. Warunkuje to inna sytuacja klimatyczna, geograficzna i kulturowa tych krajów.

Dlaczego jednak lokalność jest ważna? Pozyskując i konsumując lokalnie sezonowe produkty znacznie ograniczamy emisję CO2 związaną z transportem a co za tym idzie ‑odpowiedzialność za zmiany klimatyczne. Mniejszy jest też wkład energii potrzebny do przechowywania żywności —  np. jej chłodzenia czy mrożenia.

Możemy jeść żywność świeżą, mniej przetworzoną, z mniejszą ilością konserwantów, wymagającą mniejszej ilości opakowań. Mamy większą pewność, że żywność nie została wytworzona w wyniku niszczenia środowiska i łamania praw człowieka. “Grzechy”, które da się ukryć w długim, skomplikowanym, zglobalizowanym łańcuchu dostaw, łatwo wychodzą na jaw, gdy droga między producentem a konsumentem jest prosta i krótka. Tu nawet certyfikaty mogą okazać się mniej potrzebne.

Lokalna gospodarka to zielone miejsca pracy, nawet jeśli dana działalność nie służy bezpośrednio ochronie środowiska. Jednak nie chodzi tylko o ekologię. Pieniądze wydane na lokalne produkty trafią do lokalnych producentów i wspomogą całą lokalną gospodarkę a nie wypłyną do odległych ośrodków.

Polska przeszła czterdzieści lat homogenizacji kulturowej, a obecnie podlegamy mocnym wpływom globalizacyjnym. Nie ułatwia to budowania siły i pozycji lokalnych produktów. Trudno kupować lokalnie, gdy —  z jednej strony —  mocno zaburzona jest nasza łączność z lokalną tożsamością kulturową, a z drugiej —  bezustannie kuszą nas reklamy globalnych marek. W sukurs lokalności przychodzą jednak lokalne systemy wymiany czy wręcz lokalne pieniądze — adresowane do określonej grupy obywateli i konsumentów, których łączy np. przynależność terytorialna, podobna sytuacja socjalna czy… hobby.

Myśl lokalnie, wydawaj lokalnie

Mając w kieszeni lokalny pieniądz, jesteśmy zachęceni, by kupować produkty lokalne. Jesteśmy niejako nawet zmuszeni, by wybrać lokalny sklep, który takie środki wymiany akceptuje, a nie sklep sieciowy czy hipermarket. Lokalna waluta jest rodzajem systemu lojalnościowego i firmy, które ją akceptują, okazują w ten sposób swoje wsparcie dla lokalnej gospodarki.

Wybór miejsc, w których można wydać lokalne pieniądze jest wprawdzie istotnie ograniczony ilościowo, jednak otwierają się przed nami nowe wybory i możliwości ‑obfitość lokalnych gatunków i odmian roślin czy zwierząt, różnorodność lokalnych, tradycyjnych produktów (którymi z reguły nie handluje się w międzynarodowych sieciach), lepsze poznanie bliższego otoczenia.

Pieniądz lokalny nie jest więc “czekiem podróżnym” (jak nazwał waluty wymienialne Paul Glover z Ithaca Hours), który można w dowolnym miejscu ulokować czy wydać, zaburzając lokalne stosunki gospodarcze.

Po dobre praktyki —  za granicę

W Polsce jedynym chyba dłużej funkcjonującym lokalnym systemem wymiany jest służący obecnie małym i średnim firmom Barter System Polska Sp. z o.o (bartersystem.pl). Firma mieści się na Śląsku i jest w trakcie przekształcania się w spółdzielnię, co pozwoli na uczestniczenie w systemie również osobom fizycznym. Służące wymianie między osobami indywidualnymi Lokalne Systemy Wymiany (Local Exchange Trading Systems — LETS) czy banki czasu upadają w naszym kraju niestety dość szybko[1].

Dlatego, by lepiej opisać to zjawisko, muszę posłużyć się przykładami zagranicznymi. Jest ich na tyle dużo[2], że ograniczę się do tych, które świadomie, bezpośrednio służą ochronie środowiska, bezdyskusyjnie tworząc zielone miejsca pracy.

Zwykle systemy te są połączeniem zalet nowoczesnej karty czipowej, lokalnej waluty i systemu lojalnościowego zastosowanego jako bezpośrednia zachęta do proekologicznych i etycznych wyborów konsumenckich. Pierwowzorem są tu najpewniej rozmaite karty lojalnościowe i bonusowe działające w oparciu o własne jednostki rozrachunkowe, jak karty na stacjach benzynowych czy np. Miles&More Lufthansy.

Kupuj zielone, zbieraj punkty

Carboncredit to system podobny do programów lojalnościowych sieci handlowych. Za każdy zakup w jednym z około tysiąca sklepów biorących udział w systemie (m.in. Marks & Spencer, John Lewis, Argos, Dixons oraz lastminute.com), klienci otrzymują punkty. Punkty te mogą być jednak wymieniane tylko na “zielone” produkty i usługi (opłaty za prąd ze źródeł odnawialnych, wydajne energetycznie grzejniki wody, rowery miejskie, nowoczesne świetlówki) lub pokrywać koszt udziału w programach neutralizacji emisji CO2.[3]

NuSpaarPas[4] to z kolei finansowany ze środków unijnych program lojalnościowy realizowany w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego pomiędzy władzami miejskimi Rotterdamu, bankiem Rabobank i fundacją Stichting Points (wcześniej: Barataria) w okresie od maja 2002 do stycznia 2004 roku. System wspierał zrównoważoną konsumpcję na dwa sposoby. Po pierwsze osoby biorące udział w systemie otrzymywały punkty za przyjazne środowisku zakupy (ale także np. za oddawanie odpadów gabarytowych). Po drugie za punkty można było otrzymać ekologiczne produkty bądź usługi (np. bilety transportu publicznego), a także wejściówki do kin, na baseny itd. W system włączone były zarówno firmy (szczególnie małe i średnie) jak i instytucje publiczne.

Projekt udowodnił, że ten sposób zachęcania obywateli do proekologicznych zachowań odnosi skutki podobne do komercyjnych programów lojalnościowych. Posiadacze kart trzy razy częściej niż przed uruchomieniem systemu oddawali zużyte sprzęty i inne odpady w punktach odbioru. W czasie realizacji projektu zwiększył się również udział wyrobów ekologicznych w asortymencie wielu sprzedawców.

Pieniądze z prądu

Swoistym następcą NuSpaarPas jest Kiwah, system komplementarnego pieniądza zaprojektowany przez zespół Qoin z Holandii i Norwegii. Kiwah został zainaugurowany w grudniu 2009 r. na Szczycie Klimatycznym w Kopenhadze a realizowany ma być na wyspie Texel w północnej Holandii, w Amsterdamie i w Schouwen-Duiveland (część prowincji Zeeland).

W ramach Kiwah za zakup zrównoważonych produktów i usług w sklepach partnerskich przyznawane są punkty, trafiające na specjalne internetowe konto. Punkty w Kiwah to również środek płatniczy, waluta komplementarna, którą można płacić za inne produkty i usługi, u lokalnych sprzedawców. Serwis internetowy programu Kiwah dostarcza informacje o miejscach, w których można płacić punktami, umożliwia ocenianie i recenzowanie produktów oraz usług, zgłaszanie kolejnych towarów i sklepów, wymianę informacji i dyskusje. Za ponadprzeciętne oszczędności punktów płaci się “podatek”, co ma przeciwdziałać “chomikowaniu”.

Tym, co czyni program wyjątkowym jest fakt, że stosowana w nim waluta nie została stworzona ex nihilo, lecz posiada oparcie w realnej wartości, mianowicie — w energii odnawialnej. Każdy kiwah odpowiada wartości 1 kilowatogodziny (tj. ok. 10 eurocentów, przed opodatkowaniem i doliczeniem kosztów przesyłu).

Za emisję kiwah, konieczną do prowadzenia sprzedaży swych “zielonych” produktów i usług, handlowcy płacą organizacji administrującej całym systemem w normalnych walutach (np. euro, funty, dolary, jeny). Zgromadzone środki są inwestowane w energetykę odnawialną (wiatraki, panele słoneczne, elektrownie wodne). Zysk z tych inwestycji trafia do uczestniczących w systemie handlowców, ale wypłacany jest w kiwah. Jednym słowem wzrost ilości kiwah w obiegu bezpośrednio przyczynia się do ograniczania emisji dwutlenku węgla oraz ekologizacji systemu gospodarczego.

W ten sposób kiwah przynoszą wszystkim zyski — zarówno ekonomiczne, jak i ekologiczne. Z komercyjnego punktu widzenia, handlowcom opłaca się emitować tę walutę, jako że pozwala to przyciągnąć i utrzymać klientów (jak w zwykłych systemach lojalnościowych). Co więcej figurowanie w bazie danych portalu Kiwah zwiększa “widoczność” takich sklepów.

Oczywistą, wymierną korzyścią dla konsumentów są kiwah otrzymywane jako premia przy każdych zakupach wewnątrz systemu. Z kolei ze środowiskowego punktu widzenia omawiany program na trzy różne sposoby wspiera zrównoważony rozwój gospodarczy. Po pierwsze stymuluje inwestycje w odnawialne źródła energii. Po drugie zachęca do konsumpcji przyjaznych środowisku produktów i usług dzięki programowi lojalnościowemu — możliwość darmowego otrzymywania kiwah stanowi dla konsumentów istotną motywację. Po trzecie wreszcie zwiększa skalę tego rodzaju zakupów, gdyż to na nie przeznaczane są zdobyte punkty.

Zarówno sklepy jak i konsumenci mają możliwość wymiany kiwah na normalne pieniądze, co jednak wiąże się z koniecznością uiszczenia specjalnej opłaty. Ma to zapobiegać nadmiernemu wypływaniu środków z systemu. Z drugiej strony normalne waluty można wymienić na kiwah przez internet po preferencyjnych cenach.[5]

Miasta przemian

W Wielkiej Brytanii (ale także w Irlandii, USA, Australii, Finlandii, Japonii i Nowej Zelandii) rozwija się ruch Transition Towns (Miasta czasu przemian). Jest on oparty w dużej mierze na pieniądzu lokalnym, jednak mniejszą uwagę przykłada do zaawansowanej technologii. Przeciwnie, jego celem jest przygotowanie się na czas kryzysu związanego z kończeniem się ropy oraz zapobieganie zmianom klimatu poprzez wzmocnienie lokalnych gospodarek na poziomie miasta czy gminy dzięki recyklingowi lokalnych zasobów oraz dążeniu do lokalnej samowystarczalności w możliwie wielu dziedzinach. Stąd zainteresowania dawnymi metodami gospodarowania, z czasów “przed globalizacją”.

Niektóre inicjatywy Transition Towns opierają się na lokalnych banknotach czy monetach, inne stosują księgowe zapisy (wykonywane zwykle elektronicznie). Czasem społeczność jest na tyle zintegrowana i/lub mała, że gwarantuje to wzajemność wymian bez konieczności uruchamiania środka wymiany czy rozliczeń.

Pierwszym miastem, w którym rozpoczął się proces przejścia, jest Totnes (8 tys. mieszkańców) w Devon na południu Wielkiej Brytanii. Jeden z najbardziej znanych projektów Transition Totnes to funt Totnes, banknot wartości funta brytyjskiego. Można nim płacić jedynie w lokalnych sklepach, które włączyły się do akcji (jest ich już ponad 70). Dzięki temu pieniądze nie mogą “wyciekać” z lokalnej społeczności.[6]

Wioski przemian

Dłuższą niż Transition Towns tradycję mają ekowioski. Wiele z nich wywodzi się z przełomu lat 60. i 70. XX wieku. Wtedy stanowiły alternatywę, ucieczkę od społeczeństwa. Obecnie coraz częściej integrują się ze swymi konwencjonalnymi sąsiadami, wspólnie dążąc do rozkwitu lokalnej gospodarki. Sztandarowym przykładem jest Wspólnota Findhorn na północy Szkocji.

Po eksperymentach z LETS czy z CSA (Community Supported Agriculture —  rolnictwo wspierane przez wspólnotę) wprowadziła ona (wraz z kilkoma przedsiębiorcami z sąsiedniej wsi) lokalną walutę eko (o przeliczniku 1 eko = 1 funt) i fundusz inwestycyjny, które obsługują zarówno członków tej awangardowej społeczności jak i sąsiednie wioski i miasteczka.

Twórcy systemu uważają, że niesie on ze sobą duże korzyści dla lokalnej gospodarki. Po pierwsze każda z trzech emisji (18,5 tys., 20 tys. i 18 tys. eko) wiązała się z pozyskaniem funtów (za które użytkownicy eko kupowali tę walutę) pozwalających stworzyć fundusz drobnych pożyczek dla członków społeczności.

Po drugie lokalni przedsiębiorcy, dzięki temu, że między sobą rozliczają się w eko, oszczędzają rocznie co najmniej 2 tys. funtów na opłatach bankowych.

Po trzecie banknoty komplementarnej waluty stanowią atrakcję kolekcjonerską. Dzięki temu spora ich ilość nie została wycofana na zakończenie emisji, co każdorazowo generowało dla społeczności około tysiąca funtów nadwyżki.

Po czwarte —  stworzenie własnej waluty umacnia społeczność i jest źródłem inspiracji dla jej członków. Po piąte (i najważniejsze dla twórców eko) —  lokalne pieniądze zostają w lokalnej gospodarce i są jej “smarem”.[7]

Ryby” z agropaliw

Lokalny pieniądz to nie tylko domena Europy. Holenderska fundacja STRO[8] ma na swym koncie szereg teoretycznych i praktycznych doświadczeń związanych z lokalnymi walutami. Jedno z ciekawszych to realizowany w Hondurasie projekt “Gota Verde”.

Tu waluta lokalna wspiera produkcję i używanie lokalnie produkowanych agropaliw. Co należy podkreślić chodzi tu o agropaliwa produkowane z roślin pastewnych, na małą skalę, na lokalne potrzeby, co daje zatrudnienie rolnikom a nie powoduje ani wycinania naturalnych lasów, ani wypierania upraw żywności przez uprawy na potrzeby przemysłu paliwowego, co jest słusznie krytykowane jako jedna z przyczyn głodu.

Waluta jest emitowana przez BYSA (producenta biopaliw) i ma pokrycie w majątku przedsiębiorstwa. Akcjonariusze postanowili nazwać walutę peces (ryby), co nawiązuje do niewyjaśnionego w pełni zjawiska zdarzającego się w okolicy: spadających z nieba małych ryb.

Peces wprowadzono do obiegu w lutym 2009 roku, między innymi wypłacając nimi zaliczki pensji. Do stycznia 2010 roku dwudziestu sześciu lokalnych przedsiębiorców zdecydowało się honorować peces. Firmy płacą lokalną walutą za biopaliwa, wypłacają część wynagrodzeń i korzystają we wzajemnych rozliczeniach. Część lokalnych handlowców wprowadza zniżki dla płacących w peces.

Lokalna waluta nie tylko ogranicza koszty funkcjonowania BYSE i zwiększa sprzedaż jego produktów, ale też zwielokrotnia pozytywny wpływ rozwoju sektora biopaliwowego na całą lokalną gospodarkę, sprawiając, że zyski pozostają w społeczności, wydane na lokalne produkty i usługi.[9]

Alternatywna waluta oficjalnym środkiem płatniczym

Pieniądz to swoiste tabu, nic więc dziwnego, że i jego “produkcja” nastręcza wielu trudności prawnych czy psychologicznych. Niezmiernie ważną barierą w rozwoju alternatywnych, lokalnych pieniędzy są niejasności prawne, a właściwie: brak jasności. Na szczęście nie zawsze i wszędzie tak to wygląda.

Najbardziej znanym, nowoczesnym systemem barteru wielostronnego jest działająca do dziś szwajcarska grupa WIRtshaftsring —  Genossenschaft. Powołana została w 1934 roku w następstwie niedoborów pieniądza po załamaniu giełdy w 1929 roku. Obecnie organizacja WIR ma statut banku, udzielającego nieoprocentowanych kredytów w walucie WIR, która w 2000 roku została uznana przez British Standards Institution of London jako oficjalny (obok franka szwajcarskiego) środek płatniczy Szwajcarii i Liechtensteinu o nazwie franka szwajcarskiego WIR (CHW).

WIR skupia 60 tysięcy małych i średnich przedsiębiorstw (20% firm Szwajcarii i Liechtensteinu) a roczne obroty w CHW w roku 2008 sięgnęły prawie 3,2 miliarda franków szwajcarskich. Podobne inicjatywy powstawały także w innych krajach (USA, Niemcy, Austria i in.), ale tylko władze Szwajcarii nie zakwestionowały legalności tej społecznej organizacji[10].

W USA niewątpliwym punktem zwrotnym dla lokalnych walut i barteru było podpisanie w 1982 r. przez prezydenta Reagana Ustawy o odpowiedzialności Fiskalnej i Równości Podatkowej (ang. Tax Equity and Fiscal Responibility Act — TEFRA), zgodnie z którym transakcje wymienne należy zgłaszać do urzędu skarbowego, a więc przestały one być postrzegane jako oszustwo podatkowe[11].

Podobnie jak WIR, problemów prawnych nie ma pieniądz o nazwie Ithaca Hours, który funkcjonuje w miejscowości Ithaca w USA z powodzeniem i to od wielu lat (przejawia się w postaci banknotów opiewających na czas pracy). Jego animatorzy uzyskali z FED zapewnienie, że póki środek płatniczy nie przypomina fizycznie USD, póty nie stanowi on dla władz problemów. Należy dodać, że transakcje dokonywane w Ithaca Hours są normalnie opodatkowane (w praktyce część zapłaty przyjmuje się w “Godzinach” a część w USD, by tymi ostatnimi pokryć podatki).

Lokalny pieniądz, państwowe problemy

Przykładem lokalnej waluty, której twórcy wprost deklarują walkę z rządem, jest Liberty Dollars (dolary wolności). Problem wynika z faktu, że twórcy waluty, którą są złote i srebrne monety, nie przestrzegają monopolu państwa na bicie monet.

Organy władzy co raz konfiskują zapasy kruszców, co jednak nie zmniejsza popularności systemu a dodatkowo podbija cenę monet. Okolicznościowe monety takie jak Arrested Dollars (moneta 20 dolarowa z wybitymi na awersie niewielkimi kajdankami) sprzedawane są za wielokrotność ich nominału na aukcjach kolekcjonerów.[12]

Jak to wygląda w Europie? Przedstawmy to na przykładzie waluty quid (zwanej również Katz i jer)[13]irlandzkiej organizacji Feasta. Uważa ona, że quid nie będzie prawnym środkiem płatniczym. Po pierwsze nie będzie “powszechnie akceptowany”, bo będą go przyjmować i używać tylko posiadacze kont jerowych. Po drugie nie będzie używany do spłacania długów, ponieważ nie będą one powstawały w proponowanym systemie.[14]

Opinia prawna na temat quidów jest dość jednoznaczna: “Jako że [quid] nie jest zabroniony przez prawo irlandzkie, ani nie zamierza służyć jako powszechnie uznana miara wartości, ani jako ogólnokrajowy środek wymiany, trudno uznać, że mógłby wypełnić definicję pieniądza czy waluty w sensie prawnym. To, co jest proponowane… wydaje się być środkiem wymiany, który jest traktowany jak pieniądz w wyniku lokalnego zwyczaju lub porozumienia stron. Jako taki nie reprezentuje więc, ani nie odzwierciedla przymiotu suwerenności monetarnej Państwa i w związku z tym nie podpada pod prawną definicję pieniądza. Odpowiedzią na pierwsze pytanie jest więc to, że Katz nie jest w świetle prawa walutą ani pieniądzem. A zatem jego wprowadzenie nie jest prawnie zabronione”.[15]

Z drugiej strony oznacza to, że państwo nie mogłoby akceptować lokalnych pieniędzy do zapłaty podatków, o ile nie stałyby się one legalnym pieniądzem, co z kolei byłoby złamaniem dyrektywy UE czyniącej z euro jedyną walutę. Feasta uważa jednak, że nie powinno to powstrzymać rady miasta Kilkenny (miasteczko położone w bogatej, środkowo-południowej części Irlandii) ani rady sąsiadującego z Kilkenny powiatu przed zaakceptowaniem quida, gdyż Rada nie jest jednostką rządową i nie musi zmieniać prawa, aby móc posługiwać się quidem.[16]

Pieniądz czy nie pieniądz?

Jednak zakwalifikowanie lokalnych pieniędzy jako prawnych środków płatniczych, mogłoby mieć wpływ na te z nich, które operują elektronicznie a nie mają stałego kursu względem waluty oficjalnej.

Richard Douthwaite wspomina pewne problemy z tym związane: “W przeszłości UE naciskała, aby elektroniczne portfele zawierały wyłącznie euro albo jednostki o wartości wyrażonej w euro. […] Drugą kwestią było to, czy quid podpada pod Dyrektywę 2000/46/EC Parlamentu Europejskiego i Rady z 18 września 2000 roku, dotyczącą prowadzenia i rozważnego nadzoru operacyjnego nad instytucjami zajmującymi się elektronicznymi rozliczeniami pieniężnymi, tak że system musiałby się stosować do wymagań dla nich ustanowionych. Po przeprowadzeniu kilku analiz odpowiedź brzmiała nie, po części dlatego, że jednostka nie była pieniądzem. Uzyskanie tej opinii przyniosło ulgę, ponieważ gdyby odpowiedź była inna, koszty dostosowania się mogłyby być znaczne”.[17]

Zgodnie z Dyrektywą 2000/46/EC emitowanie elektronicznego pieniądza mogą prowadzić jedynie instytucje kredytowe. Sieć emitująca quida taką instytucją nie jest, ponieważ ani nie przyjmuje od klientów depozytów, ani nie przyznaje kredytów. Co ważne —  quidów nie można kupić od Sieci. Takie zakupy mogłyby być traktowane jako depozyty. Quidów nie można też wymienić na gotówkę. System nie będzie też musiał wykupywać quidów od klientów w przypadku jego zamknięcia. Klient będzie mógł użyć quidów do zakupu dóbr i usług od innych uczestników Sieci. [18]

Jednakże w przypadku gdy osoby prywatne zaczną korzystać z rachunków Sieci Rozliczeniowej i używać swych telefonów komórkowych do transferowania quidów (a jest to technicznie możliwe a nawet pożądane, jeśli system ma być przyjazny dla użytkowników), to Sieć Rozliczeniowa może zostać sklasyfikowana jako instytucja “pieniądza elektronicznego” a wtedy zgodnie z artykułem 4 Dyrektywy 2000/46/EC, musiałaby posiadać 1 mln euro kapitału. Takie ryzyko wydaje się jednak niewielkie gdyż:

> Jer nie podpada pod definicję elektronicznego pieniądza. Dyrektywa definiuje elektroniczny pieniądz jako coś, co posiada następujące cechy:

(i) jest przechowywany w urządzeniu elektronicznym;

(ii) jest emitowany na podstawie potwierdzenia przyjęcia pieniężnego pokrycia nie mniejszego od wyemitowanej wartości;

(iii) jest przyjmowany jako sposób zapłaty przez przedsiębiorstwa inne niż emitent.

Jer będzie spełniać kryteria (i) oraz (iii), lecz nie spełnia kryterium (ii), ponieważ nie będzie emitowany w zamian za konwencjonalne pieniądze. Wszystkie jer będą wchodziły do obiegu bezpłatnie. Nie będą sprzedawane do użytku.

> Dyrektywa stanowi, że “pieniądz elektroniczny może być uważany za elektroniczny substytut monet i banknotów, przechowywany w urządzeniu elektronicznym takim jak karta czipowa lub pamięć komputera, i który w ogólności ma służyć do realizacji zapłaty elektronicznej ograniczonych sum”. Jer będzie miał szersze zastosowanie i będzie używany do uskuteczniania dużych transakcji.

> Dyrektywa stanowi, że “pieniądz elektroniczny musi być wymienialny aby zapewnić zaufanie posiadacza. Wymienialność winna być zawsze na wartość nominalną pieniądza” . Jer nie będzie wymienialny, ponieważ nie będzie się zań płacić żadnych pieniędzy. Nie będzie miał jakiejś określonej wartości nominalnej.[19]

Interpretacja budząca grozę

Tymczasem w Polsce… Wspomniany na początku Barter System Polska Sp. z o.o. nie ma problemów prawnych z tytułu prowadzonej przez siebie działalności. Dana firma dostarcza innemu uczestnikowi Barter Systemu swój towar czy usługę, wystawia fakturę, odprowadza podatek.

Zgromadzone w ten sposób na “koncie” prowadzonym przez Barter System złotówki barterowe wyda, by nabyć dobra od tej samej (lub częściej innej) firmy i tu też następuje wystawienie faktur. Obroty te są zwyczajnie opodatkowane podatkiem obrotowym i VATem (dlatego części obrotów towarzyszy przepływ “zwykłych” złotówek —  podobnie jak w przypadku Ithaca Hours). Również sama firma Barter System płaci podatki związane z przychodami uzyskiwanymi z tytułu obsługi uczestników swego systemu (promowanie firm, administrowanie ich obrotów barterowych itd.). Pod tym względem system nie wzbudza więc żadnych kontrowersji prawnych.[20]

Gorzej w przypadku systemów LETS czy banków czasu. Paradoksalnie źródłem problemów prawnych wydaje się być ich niekomercyjny charakter. Prześledźmy kilka tytułów prasowych:

18.07.2008 —  Interpretacja indywidualna dyrektora Izby Skarbowej w Katowicach z 18 lipca 2008 r. w sprawie opodatkowania inicjatywy ?Banku Czasu? (IBPB2/415–578/08/MK)[21]

13.09.2009 —  Czy naprawdę trzeba opodatkować życzliwość[22]

14.09.2009  — Podatek od “życzliwości” —  fiskus dotyka granic absurdu[23]

14.09.2009 —  Haracz od życzliwości[24]

14.09.2009 —  Darmowa przysługa to opodatkowana korzyść[25]

15.09.2009 —  Szkodliwa interpretacja[26]

20.11.2009 —  Pomoc sąsiedzka bez skutków w PIT[27]

W skrócie: w 2008 r. Izba Skarbowa w Katowicach stwierdziła, że usługi, które otrzymujemy w ramach banku czasu to korzyść majątkowa. Rok później przez media przetoczyła się fala oburzenia, z powodu absurdalnych przepisów utrudniających realizację niekomercyjnej, oddolnej inicjatywy samopomocowej.

Jak mówił wówczas dla dziennika “Rzeczpospolita” Jerzy Bielawny z Instytutu Studiów Podatkowych, można znaleźć argumenty prawne za tym, że osoby korzystające z bezinteresownej pomocy innych nie uzyskują realnej korzyści majątkowej, jednak przede wszystkim w takich sprawach powinien decydować zdrowy rozsądek. “Przepisy nie mogą wkraczać w pewne sfery życia, które są naturalne, dobre i pożyteczne” ‑mówił Bielawny.

Jeszcze mocniej dla “Rzeczpospolitej” wypowiadał się Arkadiusz Michaliszyn, partner w kancelarii CMS Cameron McKenna. Stwierdził on, że interpretacja o podatku od wzajemnej pomocy budzi grozę. Dodał jednak, że za decyzję trudno winić urzędników, a prawdziwym problemem są przepisy, z których wynika, że nie można bez obaw korzystać z ludzkiej życzliwości.

Michaliszyn zaznaczył, że takie podejście hamuje ludzką inicjatywę i zniechęca do pomagania innym. Na koniec dodał: “Opodatkowanie przychodów z nieodpłatnych świadczeń to zresztą specialité de la maison polskiego systemu podatkowego. Cudzoziemcy często otwierają szeroko oczy, kiedy dowiadują się, że trzeba u nas opodatkować wszystko, co się dostaje za darmo”.

W następstwie tych publikacji Izba Skarbowa wysłała do Polskiej Agencji Prasowej oświadczenie, wypierając się przedstawionej w mediach “interpretacji Interpretacji”. Pismo to pełne było sprzeczności. Izba Skarbowa informuje, że “nikt jednak nie wymaga, aby strony wyceniały wzajemne usługi” i jednocześnie powtarza, że “należy ustalić wartość otrzymanego świadczenia, a następnie pomniejszyć ją o ustaloną wartość własnego świadczenia”.

List Izby Skarbowej świadczy również o niezrozumieniu idei banku czasu: “nie można przyjąć, że wartość rynkowa jednej godziny czyszczenia okien jest równa wartości rynkowej jednej godziny nauki np. języka angielskiego,” podczas gdy właśnie taka zasada (godzina za godzinę — bez względu na rynkową wartość usługi) panuje w bankach czasu.

Ostatecznie, w odpowiedzi na interpelację poselską minister finansów stwierdził, że obowiązek podatkowy w przypadku bezgotówkowej wymiany świadczeń o niekomercyjnym charakterze nie zachodzi. Potwierdził w ten sposób swoją wcześniejszą opinię.

Oczywiście nikt nie może zagwarantować, że sprawa jest raz na zawsze i dla całej Polski załatwiona (poszczególne izby skarbowe mogą mieć różne opinie). Można przecież mnożyć interpretacje, Interpretacje oraz interpretacje Interpretacji. Być może lepiej by było, gdyby odpowiednie urzędy jednoznacznie stwierdziły, że banki czasu i inne podobne inicjatywy podlegają obowiązkom fiskalnym i podały jasny sposób rozliczania. Wtedy łatwo można by skalkulować korzyści i koszty, zamiast oczekiwać w niepewności, że zostanie się pewnego dnia potraktowanym jak złodziej i oszust.

Rozwój lokalnego pieniądza w Polsce napotyka m.in. na bariery psychologiczne czy związane z niskim poziomem kapitału społecznego[28]. Nie chcemy zbyt mocno kooperować z sąsiadami, znajomymi a nawet krewnymi. Naprawę kranu wolimy zlecić anonimowemu hydraulikowi z książki telefonicznej niż sąsiadowi spod czwórki. A nóż coś pójdzie nie tak i trzeba będzie sąsiada (wujka, kolegę) wzywać ponownie, by poprawił swoją robotę lub by oddał pieniądze? Jak po tym spojrzeć sobie w oczy w windzie? A jeśli robota zostanie dobrze wykonana to też kłopot, bo sąsiad (wujek, kolega) może przyjść coś pożyczyć i jak mu wtedy odmówić? Takie postawy nie są dobrym prognostykiem. Cóż począć? Przełamywanie tych barier to temat na kampanię społeczną w mediach. Trzeba pokazywać korzyści pomocy sąsiedzkiej, współpracy, lokalności.

Andrzej Żwawa dla ekonomiaspoleczna.pl 

Opublikowano za zgodą Redakcji EKONOMIASPOŁECZNA. PL

Przypisy:

[1] Por. Andrzej Żwawa, Ekonomia alternatywna —  obecność idei w Polsce, eksperymenty, wnioski, które z nich wynikają, oraz omówienie potencjalnych szans na rozwój tej ekonomii. Autor ma jednak nadzieję się mylić i poznać jakiś działający obecnie tego typu system, najlepiej z dłuższym stażem.

[2] Andrzej Żwawa (red.), Dobre praktyki w zakresie lokalnej współpracy międzysektorowej na rzecz ekorozwoju, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych, Kraków 2010 oraz: Andrzej Żwawa (red.), Międzysektorowa współpraca na rzecz lokalnego ekorozwoju —  dobre praktyki, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych, Kraków 2010, zig.eco.pl/w34_nasze_publikacje.html

[3] Sander de Rijke, Edgar Kampers, Rob van Hilten, Bregtje Cals, Ekonomiczne instrumenty stymulowania zrównoważonych zachowań konsumenckich w: Andrzej Żwawa (red.), Dobre praktyki w zakresie lokalnej współpracy międzysektorowej na rzecz ekorozwoju, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych, Kraków 2010, zig.eco.pl/w34_nasze_publikacje.html

[4] Nu = teraz, Spaar = zbieraj/oszczędzaj, Pas = karta, por. nuspaarpas.nl, digitalmoneyforum.com/PubWebFiles/DigMoney/6_2003/EdgarKampers.pdf i zig.eco.pl/w30_nasze_prezentacje.html

[5] Sander de Rijke, tamże

[6] Por. Marcin Gerwin i Kamil Pachałko, Transition Towns: miasta wolne od ropy oraz: Ralph Scott i Molly Scott Cato, Pieniądze jako rozwiązanie a nie problem. Przegląd brytyjskich dobrych praktyk w zakresie lokalnej rewitalizacji w: Andrzej Żwawa (red.), Dobre praktyki w zakresie lokalnej współpracy międzysektorowej na rzecz ekorozwoju, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych, Kraków 2010, zig.eco.pl/w34_nasze_publikacje.html

[7] Jonathan Dawson, Ekowioski jako katalizatory regionalnego rozwoju gospodarczego. Studium ekowioski Findhorn w Szkocji w: Andrzej Żwawa (red.), Dobre praktyki w zakresie lokalnej współpracy międzysektorowej na rzecz ekorozwoju, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych, Kraków 2010, zig.eco.pl/w34_nasze_publikacje.html

[8] Social TRade Organisation, dawniej znana jako Strohalm —  nid. Kłos, źdźbło, strohalm.net

[9] Michał Sobczyk, Ucząc się od Gota Verde w: Andrzej Żwawa (red.), Międzysektorowa współpraca na rzecz lokalnego ekorozwoju —  dobre praktyki, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych, Kraków 2010, zig.eco.pl/w34_nasze_publikacje.html

[10] Np. władze Austrii zakazały dobrze zapowiadającego się eksperymentu z lokalną walutą (opartą na zasadzie ujemnego oprocentowania) w miasteczku Worgl.

[11] Maciej Szczepankiewicz, Jeśli nie pieniądz, to co?, szczepankiewicz.net/index.php?option=com_content&view=article&id=106%3Ajeli-nie-pienidz-to-co

[12] Maciej Szczepankiewicz? Por. libertydollar.org/ld/legal/lawsuit.htm,libertydollar.org/ld/legal/raidyoutube.com/watch?v=4_sSipUrBG0

[13] Quid to potoczna nazwa funta w Wielkiej Brytanii (funciak) i jednocześnie nazwa w pełni elektronicznej jednostki monetarnej wprowadzanej przez irlandzką Fundację Ekonomistów na rzecz Rozwoju Zrównoważonego Feasta w ramach projektu Liquidity Network —  Sieć Przepływów. Quid tłumaczy się też jako jer  skrót od “jednostka rozliczeniowa”. W Kilkenny oraz w sąsiednim powiecie quid przybrał nazwę Katz. Por. bartersystem.pl/serwis/aktualnosci.php?news=267, theliquiditynetwork.org, theliquiditynetwork.org/wp-content/uploads/2009/11/Liquidity-Brochure-V4.pdf, feasta.org/documents/liquidity_network/2009_liquidity_network.html

[14] Sieć Rozliczeniowa, barter.org.pl/siec.doc

[15] Richard Douthwaite, Sieć Przepływów —  działania irlandzkiej Fundacji Feasta na rzecz waluty lokalnej w Kilkenny w: Andrzej Żwawa (red.), Międzysektorowa współpraca na rzecz lokalnego ekorozwoju —  dobre praktyki, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych, Kraków 2010, zig.eco.pl/w34_nasze_publikacje.html.

[16] Richard Douthwaite, Sieć Przepływów…

[17] Richard Douthwaite, Sieć Przepływów…

[18] Sieć Rozliczeniowa…

[19] Sieć Rozliczeniowa…

[20] Antoni Gdynia, Opinia prawna, bartersystem.pl/serwis/aktualnosci.php?news=127&wid=2, Barbara Placzek, Barter System a podatki, bartersystem.pl/serwis/aktualnosci.php?news=307&wid=2

[21]rp.pl/artykul/55804,363303_Interpretacja_indywidualna_dyrektora_Izby_Skarbowej_w_Katowicach_z_18_lipca_2008_r__w_sprawie_opodatkowania_inicjatywy__Banku_Czasu___IBPB2_415_578_08_MK_.html

[22] rp.pl/artykul/9158,362866_Pietryga__Czy_naprawde_trzeba_opodatkowac_zyczliwosc_.html

[23] wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Podatek-od-zyczliwosci—fiskus-dotyka-granic-absurdu,wid,11489338,wiadomosc.html

[24] rp.pl/artykul/4,362863_Haracz_od_zyczliwosci_.html

[25] rp.pl/artykul/56703,362927-Darmowa-przysluga–to-opodatkowana-korzysc-.html

[26] rp.pl/artykul/212825,363342_Szkodliwa_interpretacja.html

[27] rp.pl/artykul/56703,394228-Pomoc-sasiedzka-bez-skutkow-w-PIT.html

[28] Andrzej Żwawa, Niejasności prawne w: Andrzej Żwawa, Ekonomia alternatywna —  obecność idei w Polsce, eksperymenty, wnioski, które z nich wynikają, oraz omówienie potencjalnych szans na rozwój tej ekonomii, www.es.teksty.ekonomiaspoleczna.pl/pdf/2008_2_es_teksty.pdf#zoom=100

Jeden komentarz do “Lokalna ekonomia w służbie społeczeństwa i środowiska”

Dodaj komentarz

%d bloggers like this: