J.Ś. Dalajlama o wyzwaniach stojących przed ludzkością, potrzebie powszechnej odpowiedzialności i o tym, dlaczego jest optymistą.
Zbliżając się do końca dwudziestego wieku widzimy, że świat się zmniejszył, a ludzie na nim żyjący, stali się niemalże jedną społecznością. Polityczne i militarne sojusze stworzyły wielkie wielonarodowe bloki, przemysł i handel międzynarodowy doprowadziły do powstania globalnej gospodarki, a ogólnoświatowa telekomunikacja sprawia, że znikają dawne bariery odległości, języka i ras. Zbliżają nas do siebie również poważne problemy, którym musimy sprostać: przeludnienie, wyczerpywanie się bogactw naturalnych i kryzys środowiska naturalnego zagrażający naszej wodzie, powietrzu i drzewom, a także ogromnej liczbie cudownych form życia stanowiących podstawę naszej egzystencji na tej małej planecie, którą wspólnie dzielimy.
Sądzę, że aby sprostać tym wyzwaniom naszych czasów, istoty ludzkie będą musiały rozwinąć większe poczucie powszechnej odpowiedzialności. Każdy z nas musi nauczyć się pracować nie tylko dla siebie, swojej rodziny czy narodu, lecz również dla pożytku całej ludzkości. Powszechna odpowiedzialność jest prawdziwym kluczem do przetrwania rodzaju ludzkiego. Stanowi ona także najlepszy fundament dla światowego pokoju, sprawiedliwego podziału bogactw naturalnych, jak również dzięki wynikającej z niej trosce o przyszłe pokolenia, dla właściwego dbania o środowisko naturalne. Od pewnego czasu zastanawiałem się, w jaki sposób zwiększyć nasze poczucie wzajemnej odpowiedzialności i altruistyczne pobudki, które do niego prowadzą. Chciałbym podzielić się swoimi przemyśleniami.
Jedna ludzka rodzina
Czy nam się to podoba, czy też nie, urodziliśmy się wszyscy na tej ziemi, jako część jednej wielkiej ludzkiej rodziny. Bogaci i biedni, wykształceni i niewykształceni, należący do takiego czy innego narodu, wyznający taką czy inną ideologię, ostatecznie każdy z nas jest tylko ludzką istotą, taką samą, jak każda inna: wszyscy pragniemy szczęścia i nie chcemy cierpienia. Co więcej każdy z nas ma równe prawa do realizacji tych celów. Współczesny świat wymaga od nas uznania jedności całego rodzaju ludzkiego. W przeszłości pojedyncze społeczności mogły sobie pozwolić na myślenie o sobie, jako całkowicie odrębnych od wszystkich innych i zdarzało się nawet, że żyły w całkowitej izolacji. Jednakże obecnie, wydarzenia w jednej części świata, prędzej czy później, wpływają na całą planetę. Z tego powodu musimy traktować każdy poważny problem lokalny, jako sprawę globalną, już od momentu jego powstania. Nie możemy dłużej, bez narażania się na destrukcyjne konsekwencje, odwoływać się do barier narodowościowych, rasowych bądź ideologicznych. W kontekście naszej nowej współzależności, najlepszym sposobem na zadbanie o własną korzyść, jest bez wątpienia branie pod uwagę interesu innych.
Uważam ten fakt za źródło nadziei. Konieczność współpracy może jedynie wzmocnić rodzaj ludzki, ponieważ pomaga nam zrozumieć, że najpewniejszymi fundamentami nowego porządku światowego są nie tylko szersze polityczne i gospodarcze sojusze, lecz przede wszystkim autentyczna praktyka miłości i współczucia przez każdą indywidualną jednostkę. Dla lepszej, szczęśliwszej i bardziej cywilizowanej przyszłości, każdy z nas musi rozwinąć szczere i serdeczne uczucie braterstwa z innymi ludźmi.
Powszechna odpowiedzialność
Chciałbym na początku powiedzieć, że nie wierzę w możliwość zmiany poprzez tworzenie nowych ruchów społecznych lub popieranie ideologii. Nie podoba mi się również pomysł zakładania nowych organizacji w celu propagowania konkretnych idei, który zakłada, że członkowie jednej grupy ludzi są odpowiedzialni za osiągnięcie tego celu, podczas gdy wszyscy inni są z tej odpowiedzialności zwolnieni. W obecnych okolicznościach, nikt z nas nie może pozwolić sobie na założenie, że ktoś inny rozwiąże nasze problemy; każdy z nas musi podjąć swoją część powszechnej odpowiedzialności. W ten sposób, gdy liczba odpowiedzialnych jednostek będzie się zwiększać, — gdy będą nas dziesiątki, setki, tysiące a nawet setki tysięcy, będziemy w stanie wpłynąć w dużym stopniu na poprawę ogólnej atmosfery. Pozytywne zmiany nie zachodzą szybko i wymagają stałego wysiłku. Jeśli staniemy się zniechęceni, nie będziemy w stanie osiągnąć nawet najprostszych celów. Działając systematycznie i z determinacją, możemy zrealizować nawet najtrudniejsze zadania.
Przyjęcie postawy powszechnej odpowiedzialności jest sprawą całkowicie osobistą. Prawdziwym testem współczucia nie jest to, co mówimy w abstrakcyjnych dyskusjach, lecz to, w jaki sposób postępujemy w codziennym życiu. Niemniej jednak pewne fundamentalne pojęcia stanowią podstawę dla praktyki altruizmu. Jakkolwiek żaden system polityczny nie jest doskonały, demokracja jest najbliższa naszej ludzkiej naturze. Z tego powodu ci z nas, którzy mogą się nią cieszyć, muszą kontynuować walkę o prawo do niej dla wszystkich innych ludzi. Demokracja jest także jedynym stabilnym fundamentem, na którym może zostać zbudowana globalna struktura polityczna. Aby pracować w jedności, musimy respektować prawo wszystkich innych ludzi i narodów do zachowania ich własnych charakterystycznych cech i wartości.
Szczególnie wielkiego wysiłku będzie wymagało wprowadzenie współczucia w świat międzynarodowego biznesu. Nierówność ekonomiczna, zwłaszcza pomiędzy krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się, pozostaje największym źródłem cierpienia na tej planecie.
Pomimo, że na krótką metę przyniesie im to straty finansowe, wielkie międzynarodowe korporacje będą musiały ograniczyć eksploatację krajów trzeciego świata. Zużywanie ograniczonych zasobów bogactw naturalnych posiadanych przez te kraje, tylko po to, żeby napędzić konsumpcjonizm w krajach rozwiniętych pociąga za sobą fatalne konsekwencje. Jeśli będzie to się działo nadal bez żadnej kontroli, ostatecznie wszyscy na tym stracimy. Jeśli dążymy do politycznej i gospodarczej stabilności, o wiele mądrzejszym sposobem postępowania jest wzmacnianie gospodarek słabych i mało zróżnicowanych. Może to brzmieć idealistycznie, ale to altruizm, a nie konkurencja i pragnienie bogactwa, powinien być siłą napędową biznesu.
Powinniśmy również odnowić nasze zobowiązanie do kierowania się wartościami ludzkimi w dziedzinie nauki. Chociaż głównym celem nauki jest poznawanie rzeczywistości, powinna ona przyczyniać się także do poprawy jakości życia. Bez altruistycznej motywacji naukowcy nie są w stanie rozróżnić pomiędzy technologiami naprawdę pożytecznymi, a tymi służącymi jedynie doraźnej korzyści. Otaczające nas zniszczenie środowiska naturalnego, jest najbardziej oczywistym przykładem skutków tego rodzaju pomieszania. Właściwa motywacja może okazać się nawet jeszcze ważniejsza w kwestii wykorzystania szeregu nowych niezwykłych technik biologicznych, pozwalających na manipulację subtelnymi elementami, z których zbudowanie jest samo życie. Jeśli nie oprzemy wszystkich naszych działań na fundamencie etyki, ryzykujemy wyrządzenie potwornej szkody delikatnej matrycy życia.
Ta odpowiedzialność spoczywa również na światowych religiach. Celem religii nie jest budowanie pięknych kościołów lub świątyń, lecz kultywowanie pozytywnych ludzkich wartości takich jak: tolerancja, szczodrość i miłość. Każda religia, niezależne od swoich poglądów filozoficznych, naucza przede wszystkim, że musimy ograniczyć swój egoizm i służyć innym. Jest czymś godnym ubolewania, że czasami religie tworzą więcej konfliktów, niż ich rozwiązują. Wyznawcy różnych religii powinni uświadomić sobie, że każda z tradycji religijnych stanowi sama w sobie ogromną wartość i dostarcza sposobów na osiągnięcie stanu duchowego i umysłowego zdrowia. Jedna religia, podobnie jak jeden rodzaj pożywienia, nie jest w stanie zadowolić wszystkich. Z powodu różnych predyspozycji umysłowych, niektórzy ludzie mogą odnieść większą korzyść z praktykowania jakiejś jednej konkretnej ścieżki, inni z praktykowania innej. Pomimo często przeciwstawnych filozofii zawartych w systemach religijnych, podążając za naukami każdego z nich, można stać się dobrym, serdecznym człowiekiem i jest na to wiele przykładów we wszystkich religiach.
Dlatego nie ma powodu, aby angażować się w tworzącą podziały religijną bigoterię i nietolerancję, natomiast istnieją wszelkie powody, aby cenić i szanować wszystkie formy praktyki duchowej.
Najważniejszym polem, na którym należy zasiać ziarna altruizmu, są z pewnością stosunki międzynarodowe. W ciągu ostatnich kilku lat na świecie zaszły radykalne zmiany. Sądzę, że wszyscy zgodzimy się ze stwierdzeniem, iż koniec Zimnej Wojny i upadek komunizmu w Europie Wschodniej i byłym Związku Radzieckim, zapoczątkowały nową erę w historii ludzkości. Teraz, kiedy zbliżamy się do końca lat dziewięćdziesiątych, można mieć wrażenie, że ludzkie doświadczenie zatoczyło w dwudziestym wieku pełne koło.
Był to bolesny okres w historii ludzkości, czas w którym, z powodu ogromnego zwiększenia niszczycielskiej mocy broni, w wyniku przemocy cierpiało i straciło życie, więcej ludzi niż kiedykolwiek przedtem. Byliśmy także świadkami, będącego niemal walką na śmierć i życie, współzawodnictwa pomiędzy dwoma fundamentalnymi ideologiami, które od zawsze dzieliły ludzką społeczność: Z jednej strony siła i surowa, autokratyczna władza, z drugiej wolność, pluralizm, prawa jednostki i demokracja. Wierzę, że rezultaty tego wielkiego współzawodnictwa są teraz oczywiste. Pomimo, że dobry ludzki duch wolności ciągle jeszcze stoi w obliczu wielu form tyranii i zła, jest niezaprzeczalnym faktem, że przytłaczająca większość ludzi na całym świecie pragnie jego zwycięstwa. Tak więc, tragedie naszych czasów przyniosły również pewne pozytywne rezultaty — w wielu przypadkach to dzięki nim otworzyły się ludzkie umysły. Ukazuje to upadek komunizmu.
Jakkolwiek komunizm opowiadał się za wieloma szczytnymi ideałami, w tym altruizmem, próba narzucenia przez elity rządzące własnych poglądów innym, okazała się katastrofalna w skutkach. Rządy te zadały sobie wiele trudu, aby skontrolować własne społeczeństwa i wymusić na obywatelach pracę dla dobra ogółu. Sztywna i surowa organizacja była być może potrzebna na samym początku w celu pokonania poprzednich opartych na ucisku reżimów. Jednakże, gdy cel ten został osiągnięty, taka bezwzględność stała w sprzeczności z ideą budowy społeczeństwa opartego na autentycznej współpracy. Komunizm poniósł całkowitą klęskę, ponieważ bazował na użyciu siły w celu propagowania własnych przekonań. Ostatecznie natura ludzka nie była w stanie wytrzymać związanego z tym cierpienia.
Brutalna siła, nawet najpotężniejsza, nigdy nie będzie w stanie poskromić podstawowego ludzkiego pragnienia wolności. Udowodniły to setki tysięcy ludzi protestujących na ulicach miast we Wschodniej Europie. Wyrazili oni w otwarty sposób ludzką potrzebę wolności i demokracji. Było to niezwykle poruszające. Ich żądania nie wynikały z jakiejś nowej ideologii; ci ludzie mówili z głębi swoich serc, dzieląc się swoim pragnieniem wolności i pokazując, że pochodzi ono z samego sedna ludzkiej natury. Tak naprawdę to właśnie wolność jest źródłem kreatywności, zarówno w przypadku indywidualnych jednostek, jak i całych społeczeństw. Nie wystarczy, tak jak zakładał to komunizm, zapewnić ludziom jedynie żywność, schronienie i ubranie. Jeśli mamy te wszystkie rzeczy, lecz brakuje nam cennego powietrza wolności, którego domaga się nasza głębsza natura — jesteśmy tylko w połowie ludźmi, podobni do zwierząt, którym wystarczy zaspokojenie potrzeb fizycznych. Pokojowe rewolucje w byłym Związku Radzieckim i we Wschodniej Europie nauczyły nas wielu ważnych rzeczy. Jedną z nich jest wartość prawdy. Ludzie nie lubią być zastraszani, oszukiwani i okłamywani, ani przez inne jednostki, ani przez system. Działania takie są sprzeczne z podstawową ludzką naturą. Stąd ci, którzy stosują oszustwa i używają siły, mogą osiągnąć znaczący, krótkotrwały sukces, lecz ostatecznie zostaną obaleni.
Z drugiej strony wszyscy ludzie cenią sobie prawdę — szacunek do niej każdy z nas ma we krwi. Prawda jest najlepszym gwarantem i prawdziwą podstawą wolności i demokracji. Nie ma znaczenia, czy jesteś słaby, czy silny i czy twoja sprawa ma wielu, czy też niewielu zwolenników. Prawda i tak zwycięży. W ostatnich latach powstało i odniosło sukcesy wiele ruchów wolnościowych będących wyrazem najbardziej podstawowych ludzkich odczuć. Stanowi to cenne przypomnienie, że dużej części naszego politycznego życia brakuje jeszcze prawdy. Szczególnie w stosunkach międzynarodowych przykładamy do niej bardzo niewielką wagę. W konsekwencji słabsze narody są manipulowane i gnębione przez mocniejsze, tak samo jak słabsze części większości społeczeństw zaznają cierpień z rąk tych bardziej zamożnych i posiadających większą władzę. Wyrażanie prawdy wprost było w przeszłości zwykle odrzucane, jako nierealistyczne, lecz ostatnich kilka lat pokazało, że wyzwala ono w umysłach ludzkich ogromną siłę i z tego powodu ma moc zmieniania historii.
Druga wspaniała lekcja dana nam przez Wschodnią Europę dotyczy pokojowej zmiany. W przeszłości ludzie zniewoleni, w swojej walce o wolność, często uciekali się do przemocy. Podążające w ślady Mahatmy Gandhiego i Martina Luthera Kinga pokojowe rewolucje we Wschodniej Europie, dają przyszłym pokoleniom wspaniały przykład zakończonej sukcesem zmiany dokonanej bez użycia przemocy. Jeśli w przyszłości znowu pojawi się konieczność gruntownych zmian społecznych, nasi potomkowie będą mogli spojrzeć w przeszłość na obecne czasy i znaleźć inspirację w tej zakończonej zwycięstwem, pokojowej walce na niespotykaną wcześniej skalę, walce, w którą zaangażowanych było kilkanaście narodowości i setki milionów ludzi. Ostatnie wydarzenia pokazały także, że pragnienie pokoju i wolności zakorzenione jest w samym sednie ludzkiej natury, zaś przemoc jest jej zaprzeczeniem.
Sądzę, że przed rozważeniem, jaki rodzaj światowego porządku byłby dla nas najlepszy w okresie po zakończeniu Zimnej Wojny, konieczne jest zajęcie się kwestią przemocy, której eliminacja na wszystkich poziomach stanowi niezbędną podstawę dla światowego pokoju i ostateczny cel każdego ładu międzynarodowego.
Niestosowanie przemocy a porządek międzynarodowy
Każdego dnia media donoszą o wydarzeniach mających związek z terroryzmem, zbrodnią i agresją. Nie byłem do tej pory w żadnym kraju, w którym tragiczne historie opowiadające o śmierci i przelewie krwi nie zapełniałyby gazet i fal radiowych. Od doniesień takich, zarówno dziennikarze, jak i ich odbiorcy, stali się niemalże uzależnieni. Lecz przytłaczająca większość ludzkości nie zachowuje się destrukcyjnie; bardzo niewielu z pięciu miliardów ludzi na tej planecie popełnia akty przemocy. Większość z nas pragnie żyć tak spokojnie, jak to tylko możliwe.
Wszyscy z gruntu cenimy sobie spokój, nawet ci z nas, którzy stosują przemoc. Na przykład, kiedy przychodzi wiosna, dni stają się dłuższe, jest więcej słońca, ożywają drzewa i trawa, i wszystko jest bardzo świeże. Ludzie czują się szczęśliwi. Na jesieni, spada jeden liść, potem następny, później umierają wszystkie piękne kwiaty i jesteśmy otoczeni nagimi, ogołoconymi roślinami. Nie czujemy się tak radośni. Dlaczego tak jest? Ponieważ głęboko w środku pragniemy konstruktywnego owocnego wzrostu a nie lubimy, kiedy rzeczy rozpadają się, umierają lub są niszczone. Jakiekolwiek destrukcyjne działanie sprzeciwia się naszej podstawowej naturze, ludzkim sposobem postępowania jest budowanie i bycie konstruktywnym. Jestem pewien, że wszyscy zgodzą się, co do konieczności przezwyciężenia przemocy, lecz jeśli mamy wyeliminować ją całkowicie, powinniśmy najpierw zastanowić się czy ma ona jakąkolwiek wartość. Jeśli podejdziemy do tego pytania od strony ściśle praktycznej, okaże się, że w pewnych okolicznościach przemoc rzeczywiście może być przydatna. Z użyciem siły problem można rozwiązać szybciej. Jednocześnie jednak, dzieje się to często kosztem praw i dobra innych. W rezultacie nawet, jeśli jeden problem zostaje rozwiązany — zasiewamy nasiona następnych.
Z drugiej strony, jeśli za czyjąś sprawą stoją mocne argumenty, nie ma potrzeby używania przemocy. Na sile polegają ci, dla których jedynym motywem działania jest egoistyczne pożądanie i którzy nie potrafią osiągnąć swoich celów stosując logiczną argumentację. Również w przypadku sporów rodzinnych, ludzie, którzy dysponują solidnymi argumentami dla uzasadnienia swoich racji, mogą przedstawiać je punkt po punkcie i wspierać nimi swoją sprawę, podczas gdy ci, którym brak takiego logicznego uzasadnienia, stają się wkrótce ofiarami złości. Dlatego złość nie jest oznaką siły, lecz słabości. Bardzo ważne jest, aby zbadać swoją własną motywację i motywację oponenta. Istnieje wiele rodzajów przemocy i niestosowania przemocy, ale nie da się ich rozróżnić na podstawie jedynie zewnętrznych czynników. Jeśli czyjaś motywacja jest negatywna, działanie z niej wypływające jest, w najgłębszym znaczeniu tego słowa, związane z przemocą, nawet, jeśli z pozoru może się wydawać spokojne i łagodne. Natomiast, jeżeli czyjaś motywacja jest pozytywna i szczera, lecz okoliczności wymagają twardej reakcji, w istocie praktykuje on niestosowanie przemocy. Uważam, że niezależnie od sytuacji, jedynym usprawiedliwieniem użycia siły jest wypływająca ze współczucia troska o innych.
Autentyczna praktyka niestosowania przemocy znajduje się jeszcze na naszej planecie w fazie nieco eksperymentalnej, lecz oparte na miłości i współczuciu dążenie do niej, jest święte. Jeśli ten eksperyment się powiedzie, może on otworzyć drogę do o wiele bardziej pokojowego świata w przyszłym stuleciu.
Od czasu do czasu spotykam mieszkańców Zachodu twierdzących, że długotrwała walka bez użycia przemocy, polegająca wzorem Gandhiego na stosowaniu biernego oporu, nie wszystkim odpowiada, oraz, że działania tego rodzaju są bardziej naturalne na Wschodzie. Ponieważ mieszkańcy Zachodu są ludźmi czynu, w każdej sytuacji mają skłonność do dążenia do natychmiastowych rezultatów, nawet za cenę życia. Takie podejście, w moim przekonaniu, nie zawsze przynosi dobre skutki. Natomiast praktyka niestosowania przemocy z pewnością służy nam wszystkim. Wymaga ona po prostu determinacji. Ruchy wolnościowe we wschodniej Europie osiągnęły swoje cele szybko, niemniej jednak w samej naturze pokojowych protestów leży zwykle cierpliwość.
Mając tego świadomość, modlę się, aby uczestnicy chińskiego ruchu demokratycznego, pomimo brutalnych represji władz i trudności prowadzonej przez siebie walki, nigdy nie stosowali przemocy. Jestem pewien, że tego nie zrobią. Mimo że większość młodych Chińczyków urodziła się i wychowała w warunkach wyjątkowo surowej odmiany komunizmu, na wiosnę 1989 roku spontanicznie zastosowali strategię biernego oporu Mahatmy Gandhiego. Jest to doprawdy niezwykłe i pokazuje jasno, że istoty ludzkie z natury chcą podążać ścieżką pokoju, niezależnie od tego, jak mocno były indoktrynowane.
Strefy pokojowe
Rolą Tybetu w takiej Azjatyckiej Społeczności byłoby pozostawanie “Strefą Pokojową”: neutralnym, zdemilitaryzowanym sanktuarium, w którym broń byłaby zakazana i ludzie żyliby w harmonii z naturą. Nie jest to tylko marzenie — jest to dokładnie sposób, w jaki Tybetańczycy starali się żyć przez ponad tysiąc lat, zanim Chińczycy dokonali inwazji. Jak wszyscy wiedzą, zgodnie z zasadami Buddyzmu wszystkie formy dzikiego życia były w Tybecie pod ścisłą ochroną. Ponadto, co najmniej przez ostatnich 300 lat nie mieliśmy właściwie armii. Tybet odrzucił prowadzenie wojny, jako instrumentu polityki narodowej w szóstym i siódmym wieku, po panowaniu naszych wielkich królów religijnych.
Wracając do relacji pomiędzy rozwijającymi się społecznościami regionalnymi i zadaniem powszechnego rozbrojenia, chciałbym zaproponować, aby “sercem” każdej ze społeczności stał się jeden lub więcej narodów decydujących się zostać strefami pokojowymi, obszarami, na których siły zbrojne byłyby zabronione. To również, nie jest tylko marzeniem. W grudniu 1948 roku Costa Rica rozwiązała swoją armię. Niedawno 37 procent obywateli Szwajcarii głosowało za rozwiązaniem swoich sił militarnych. Nowy rząd Czechosłowacji zdecydował się zaprzestać produkcji i eksportu wszelkich rodzajów broni. Jeśli naród podejmie taką decyzję, państwo może zdecydować się na radykalne zmiany.
Strefy pokojowe w ramach społeczności regionalnych byłyby enklawami stabilności. Opłacałyby one swoją część kosztów utrzymania wspólnych sił zbrojnych, stworzonych w celach obronnych przez społeczność regionalną, lecz byłyby zwolnione z obowiązku angażowania się w jakiekolwiek konflikty — stałyby się prekursorami i wzorem całkowicie pokojowego świata. Jeśli w Azji, Południowej Ameryce i Afryce powstaną społeczności regionalne i nastąpi postęp w dziedzinie rozbrojenia, w wyniku którego zostaną powołane międzynarodowe siły zbrojne z udziałem wszystkich regionów, te strefy pokojowe będą się mogły rozszerzać, i tym samym będzie się zwiększał obszar całkowicie zdemilitaryzowany.
Kiedy rozważamy ten lub inny projekt nowego, opartego na ściślejszej współpracy politycznej, gospodarczej i militarnej, ładu światowego, nie powinniśmy myśleć, że są to plany na bardzo odległą przyszłość. Na przykład niedawna, odbywająca się z udziałem 48 państw, Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie przygotowała grunt dla sojuszu nie tylko pomiędzy państwami Wschodniej i Zachodniej Europy, — lecz również między Wspólnotą Niezależnych Państw a Stanami Zjednoczonymi. Wyeliminowało to praktycznie niebezpieczeństwo wybuchu bezpośredniej wojny pomiędzy tymi dwoma supermocarstwami.
W moich rozważaniach nie wspomniałem do tej pory o Organizacji Narodów Zjednoczonych, ponieważ zarówno jej ogromny potencjał, jak i decydująca rola w budowaniu lepszego świata, są powszechnie znane. Organizacja Narodów Zjednoczonych z definicji musi znajdować się w centrum jakichkolwiek poważnych zmian. Jednakże wydaje się, że powinniśmy dostosować jej struktury do zmieniającego się współczesnego świata. Zawsze pokładałem ogromną nadzieję w ONZ i nie chciałbym, by zostało to odebrane jako krytyka — pragnę jedynie zauważyć, że od czasu po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej, kiedy tworzono jej statut, sytuacja na świecie bardzo się zmieniła. Wraz z tą zmianą nadeszła sposobność dalszej demokratyzacji ONZ, szczególnie nieco ekskluzywnej, złożonej z pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa, która powinna stać się bardziej reprezentatywna.
Na zakończenie
Na zakończenie chciałbym powiedzieć, że ogólnie rzecz biorąc, jestem optymistą, jeśli chodzi o przyszłość. Niektóre z najnowszych trendów wskazują na nasz wielki potencjał tworzenia lepszego świata. Nie tak dawno, bo jeszcze w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, ludzie uważali, że wojny są nieuniknione. Szczególnie w czasach zimnej wojny panowało przekonanie, że przeciwstawne systemy polityczne mogą ze sobą jedynie walczyć, nie zaś konkurować lub współpracować. Niewielu ludzi myśli w ten sposób obecnie. Dzisiaj ludzie na całej planecie są autentycznie zatroskani sprawą światowego pokoju. O wiele mniejsze znaczenie mają dla nich różnice ideologiczne, a o wiele większe pokojowa koegzystencja. Są to bardzo pozytywne zmiany.
Przez tysiące lat ludzie żyli w przekonaniu, że jedynie organizacja autorytarna, wymagająca bezwzględnej dyscypliny, jest w stanie skutecznie zarządzać społecznością ludzką. Jednakże, ponieważ ludzie posiadają wrodzone pragnienie wolności — na przestrzeni historii siły wolności i ucisku pozostawały w ciągłym konflikcie. Dzisiaj jest jasne, która z nich wygrywa. Pojawienie się masowych pokojowych ruchów społecznych pokazało bezdyskusyjnie, że rasa ludzka nie może tolerować ani właściwie funkcjonować pod rządami tyranii. Świadomość tego oznacza niezwykły postęp.
Innym dającym nadzieję zjawiskiem jest coraz większa zgodność pomiędzy nauką a religią. Przez cały wiek dziewiętnasty i dużą część naszego, ludzie pozostawali w stanie głębokiej dezorientacji z powodu oczywistej sprzeczności pomiędzy naukowym a religijnym poglądem na świat. Współczesna fizyka, biologia i psychologia osiągnęły tak zaawansowany poziom, że badacze zaczynają stawiać najgłębsze pytania o ostateczną naturę wszechświata i życia, te same pytania, które stanowią główny przedmiot zainteresowania religii. Stąd istnieje realna szansa na wypracowanie bardziej jednolitego wspólnego poglądu. W szczególności, wydaje się, że pojawia się nowe rozumienie umysłu i materii. Wschód był zawsze bardziej zainteresowany zrozumieniem umysłu, Zachód zrozumieniem materii. Ponieważ teraz te dwa różne podejścia spotkały się, duchowe i materialistyczne poglądy na życie mogą bardziej ze sobą współgrać.
Źródłem nadziei jest również gwałtowna zmiana naszego stosunku do Ziemi. Nie dawniej niż dziesięć lub piętnaście lat temu, bezmyślnie konsumowaliśmy jej zasoby, tak jakby były one nieograniczone. Obecnie nie tylko jednostki, ale również rządy dążą do nowego ekologicznego porządku. Żartuję często, że księżyc i gwiazdy wyglądają przepięknie, lecz gdyby ktokolwiek z nas spróbował na nich zamieszkać, byłoby to okropne. Ta błękitna planeta jest naszym najwspanialszym siedliskiem. Jej życie jest naszym życiem; jej przyszłość, nasza przyszłością. I chociaż nie uważam Ziemi za czującą istotę, opiekuje się ona nami jak nasza matka, a my tak jak dzieci, jesteśmy od niej zależni. Teraz Matka Natura każe nam ze sobą współpracować. W obliczu tak poważnych globalnych problemów jak “efekt cieplarniany” i zmniejszanie się powłoki ozonowej, pojedyncze organizacje i pojedyncze państwa są bezradne. Jeśli nie będziemy pracować razem, nie poradzimy sobie z nimi. Nasza matka daje nam lekcje na temat powszechnej odpowiedzialności.
Myślę, że na skutek tych lekcji, z których zaczynamy się uczyć, następne stulecie będzie bardziej przyjazne i harmonijne, a także będzie w nim mniej cierpienia. Współczucie — nasienie pokoju, będzie rozkwitać. Jestem pełen nadziei. Jednocześnie jestem przekonany, że na każdym z nas spoczywa odpowiedzialność za pomoc w poprowadzeniu naszej globalnej rodziny we właściwym kierunku. Same dobre życzenia nie wystarczą, musimy podjąć odpowiedzialność. Wielkie ruchy społeczne powstają z indywidualnych ludzkich inicjatyw. Jeśli będziemy uważali, że nie mamy zbyt wielkiego wpływu, ktoś inny może również się zniechęcić i zaprzepaścimy wielką szansę. Z drugiej strony, każdy z nas może zainspirować innych, pracując po prostu nad rozwinięciem swojej własnej altruistycznej motywacji.
Jestem pewien, że wielu uczciwych i szczerych ludzi na całym świecie, już ma takie same poglądy, jak te, które tutaj przedstawiłem. Niestety nikt ich nie słucha. Chociaż mój głos może również zostać zlekceważony, pomyślałem, że powinienem wypowiedzieć się w ich imieniu. Oczywiście niektórzy ludzie mogą mieć odczucie, że pisanie takich rzeczy jest ogromną arogancją ze strony Dalajlamy. Jednakże od momentu otrzymania Pokojowej Nagrody Nobla moje poczucie odpowiedzialności nakazuje mi to robić. Gdybym po prostu wziął pieniądze z Nobla i wydał je, na co tylko miałbym ochotę, wyglądałoby na to, że jedynym powodem, dla którego mówiłem w przeszłości te wszystkie miłe słowa, była chęć otrzymania tej nagrody! Jednakże teraz, gdy ją otrzymałem, muszę odpłacić się za ten zaszczyt popierając nadal poglądy, które zawsze głosiłem.
Przede wszystkim naprawdę wierzę, że indywidualne jednostki mogą spowodować zmiany w społeczeństwie. Ponieważ okresy wielkich zmian, podobne do naszego, zdarzają się w historii ludzkości bardzo rzadko, to od każdego z nas zależy, czy dobrze wykorzystamy nasz czas, aby przyczynić się do stworzenia szczęśliwszego świata.
Tłumaczenie: Jan Skoczylas
źródło: www.dalailama.com
Po raz pierwszy opublikowano na stronie: dalajlama.info.pl
Zobacz także:
J.Ś. Dalajlama o ekologii i ruchu Occupy na konferencji prasowej w Ottawie, 28 kwietnia 2012
Jego Świątobliwość Dalajlama: Polityka, a środowiska — wywiad
Jego Świątobliwość Dalajlama: Prawa Człowieka, Demokracja i Wolność
Jego Świątobliwość Dalajlama: Esej o górach