Dzigme Topgjal, pięćdziesięciopięcioletni biznesmen z Lhasy, który w zeszłym roku uczestniczył w uroczystości buddyjskiej w Indiach, został skazany na dwa lata ciężkich robót za posiadanie “nielegalnych materiałów”.
Według jednego z krewnych najpierw, w marcu 2012 roku, wraz z setkami innych uczestników odprawionej przez Dalajlamę abhiszeki Kalaczakry, przeszedł dwumiesięczne przesłuchania i reedukację polityczną. “Kiedy go puścili, wrócił do domu na dwa tygodnie i znów został zatrzymany 15 maja”. Tego dnia policja przeprowadziła rewizję w jego domu i sklepie, konfiskując piętnaście płyt z wykładami buddyjskimi i zdjęciami Dalajlamy. “Zabrali też nasze stare radio”.
Po kilkunastu dniach poszukiwań krewnym udało się ustalić, że Topgjal został skazany na dwa lata ciężkich robót. Informację o tym znaleziono w obwieszczeniu przy bramie stołecznego aresztu śledczego Guca. “Napisali, że był winny uczestniczenia w ceremonii Kalaczakry w Indiach i przywiezienia stamtąd zakazanych przedmiotów. Nawet nie stanął przed sądem. Na dwa lata reedukacji przez pracę skazała go, według własnego widzimisię, policja”. Karę odbywa w Tolungu (gdzie osadzonych jest “jakieś 350 osób, w większości Tybetańczyków ze wschodu, z Khamu i Amdo, którzy byli w Indiach na tej samej ceremonii”); w grudniu rodzinie udało się uzyskać zgodę na widzenie.
Radio Wolna Azja, 20-01-2013
źródło: Helsińska Fundacja Praw Człowieka