Ringu Tulku Rinpocze — wywiad

Kiedy pojawia się kryzys taki, o jakim mówimy, myślimy:, “Jeśli odniosę z tego jakąś korzyść, lub przez pewien będę zarabiał więcej pieniędzy, nie obchodzi mnie, czy planeta ulega zniszczeniu, czy też nie.” To jest podstawowy problem; wynika on z niewiedzy. Wydaje nam się, że nasze dobro będzie zapewnione, jeśli zdobędziemy pieniądze, władzę lub cokolwiek innego. Jednakże żyjemy na tym świecie i jeśli ten świat zniknie, gdzie będziemy mogli zużyć nasz ‘zysk’?

Ringu Tulku Rinpocze (ur. 1952) został rozpoznany przez Karmapę XVI, jako inkarnowany lama klasztoru Rigul. Posiada tytuł Khenpo, tradycji Kagyu i Lopon Chenpo, Ningmapy. Od 17 lat jest profesorem tybetologii w Sikkimie. Zredagował wybitna pracę na temat nie-sekciarskiego ruchu Rime. Jego znakomity angielski i zrelaksowany sposób nauczania przyniosły mu uznanie na całym świecie. Założył Bodhicharya, międzynarodową organizację, która koordynuje ochronę i przekaz nauk buddyjskich z dialogiem międzykulturowym, edukacją i projektami społecznymi.


JS: Dysponujesz wiedzą na temat światowego kryzysu ekologicznego i widziałeś film Ala Gora. Jakie masz w związku z tym odczucia — jako buddysta i jako istota ludzka? Jaka jest twoja reakcja?

RT: Z buddyjskiego punktu widzenia — i nie tylko buddyjskiego — natura sama siebie nie zanieczyszcza. Jeśli jest skażona, to dlatego, że zanieczyszczają ją ludzie. Nie ulega wątpliwości, że skaziliśmy powietrze i globalne środowisko, i w ten sposób stworzyliśmy ten problem. W moim odczuciu, jeśli my — ludzie, poprzez swoje niewłaściwe postępowanie doprowadziliśmy do tak poważnej sytuacji, do nas należy jej naprawienie, ponieważ dotyka ona wszystkich czujących istot.  Taka jest karma tej sytuacji z punktu widzenia nauk buddyjskich. Jakiekolwiek działanie podejmiemy, będziemy musieli doświadczyć odpowiedniego rezultatu. Bardzo dobrym przykładem działania tego prawa jest kwestia klimatu. Możemy stworzyć sobie złą, negatywną sytuację, bądź też taką, w której będziemy czuli się bardzo dobrze. Niezależnie od tego, czy jest to nasza planeta, społeczeństwo, lokalne środowisko naturalne, czy też relacje między ludźmi —  w taki właśnie sposób działania i reakcje wpływają na siebie wzajemnie. Zjawisko, o którym mówimy, jest bezpośrednim rezultatem naszych niewłaściwych działań, przy których podejmowaniu nie bierzemy pod uwagę konsekwencji. Jeśli chcemy cieszyć się światem wokół nas — my i przyszłe pokolenia — musimy zrobić coś, żeby to poprawić.

Istnieją prognozy, że skutki będą, lub mogą być, takie czy inne, lecz nie ma nic pewnego. Dysponujemy jedynie wskazówkami, “jeśli zrobisz tak, może być tak i tak. Jednakże, jeśli zrobisz tak i tak, może być lepiej”. Jeśli ludzie zechcą zmienić swoje zachowanie, świat może stać się lepszy.  Nawet w bardzo negatywnych, ciemnych epokach, mogą zdarzyć się okresy czasu, które będą pozytywne i dobre. To zostało przepowiedziane. Dlatego też, z buddyjskiego punktu widzenia to, jaki będzie świat, zależy od ludzi, którzy w nim żyją i od ich sposobu postępowania. Gdy społeczność ulega degeneracji i świat staje się coraz gorszy, ludzkie negatywne emocje nabierają intensywności. Ludzie działają pod wpływem agresji i chciwości, ich działania są niewłaściwe i pełne przemocy. W taki właśnie sposób świat zmienia się na gorsze. Rezultatem są wojny, głód, katastrofy ekologiczne i krótsza długość życia. Jeśli nasze działania lub reakcje poprawią się — zaprzestaniemy zabijania, kłamstwa, oszukiwania i okradania siebie nawzajem — według nauk buddyjskich, zarówno kondycja ludzkości, jak i sytuacja ekologiczna, będą się coraz bardziej poprawiać. Nasz sposób życia i traktowania siebie nawzajem oddziałuje nie tylko na istoty ludzkie, lecz również na nasze środowisko naturalne —  świat, w którym żyjemy.

JS: Sądzisz więc, że istnieje rodzaj psychicznej współzależności na poziomie kolektywnym?

RT: Nie tylko psychicznej, lecz również behawioralnej. Nasze reakcje psychologiczne znajdują odzwierciedlenie w naszym zachowaniu. Tak więc to, jak traktujemy siebie nawzajem, wpływa na środowisko naturalne. Na przykład, jeśli jesteśmy nazbyt chciwi, wydobywamy co się da z ziemi, bez najmniejszego poczucia szacunku. Nie dbamy o ziemię ani o powietrze. Ignorujemy powodowane w ten sposób skażenie. Jeśli reagujemy z nienawiścią i zależy na jedynie na tym, by kogoś lub coś uszkodzić bądź zniszczyć, przeznaczamy ogromne środki na produkcję broni,  i w konsekwencji także niszczymy nasze własne środowisko. Krzywdzenie innych oznacza również krzywdzenie samych siebie.

JS: Lub w tym przypadku krzywdzenie przyszłych pokoleń.

RT: Tak, to prawda.

JS: Przyszłych innych, lecz także przyszłych nas samych.

RT: Tak, to  jest buddyjski pogląd.

JS Więc twoim zdaniem może być różnie. Może nastąpić pewien przełom, zbiorowość ludzka zda sobie sprawę z powagi sytuacji, lub też nie. W tym drugim przypadku możemy znaleźć się w punkcie krytycznym. Oczywiście, już jesteśmy w punkcie krytycznym.

RT: Tak, to prawda. Jeśli nie zmienimy naszego sposobu działania i reagowania, sytuacja może się pogorszyć. Natomiast, jeżeli dokonamy wystarczających zmian, może zacząć zmieniać się na lepsze.

JS: Wydaje się, że podstawową przejawiającą się obecnie ‘trucizną’,  jest chciwość. Potężne elity społeczne nie zdają się być skłonne do jej porzucenia. Być może zmiany muszą zostać zainicjowane ‘oddolnie’.

RT: To prawda. Chciwość również powstaje na skutek ignorancji. Założenie, że “im więcej mam, im więcej konsumuję, tym lepiej dla mnie — dzięki temu będę szczęśliwy. Ten, kto ma najwięcej rzeczy jest lepszym, szczęśliwszym człowiekiem” oparte jest na fundamentalnym nieporozumieniu.

JS: Nieporozumieniu uparcie kultywowanym przez masowa reklamę.

RT: To prawda.

JS: System nastawiony na generowanie chciwości zawiera nasiona swojej własnej destrukcji. Będzie ona nieuchronna, jeśli nie nastąpią prawdziwe zmiany. Naukowcy stwierdzili, że topnienie lodowców Grenlandii następuje szybciej, niż to uprzednio przewidywano. Oznacza to potencjalną katastrofę dla regionów nadmorskich na całym świecie.

RT: Oglądałem w BBC raport mówiący o tym, że statki mogą teraz przepływać Przesmykiem Północno-Zachodnim w kanadyjskiej Arktyce, łączącym Ocean Atlantycki z Pacyfikiem. Lód tak bardzo stopniał, że powstała droga wodna poprzez wierzchołek świata. Państwa już rozpoczęły spór o prawo własności do tej części oceanu.

JS: Buddyzm naucza o ‘nie mającym początku czasie’. Według nauki ziemia liczy sobie 4.5 miliarda lat, biosfera 3.5 miliarda.  Rodzaj ludzki istnieje krócej niż ćwierć miliarda lat.  Czy jeśli określamy coś, jako ‘nie mające początku’, czynimy to tylko w odniesieniu do ludzkiej świadomości?

RT: ‘Nie mający początku’ czas nie odnosi się do jednego systemu świata, lecz do niezliczonych wszechświatów w nieskończonej przestrzeni. Przestrzeń jest nieograniczona, więc  jeśli istnieje jeden system świata, istnieją też inne. Ile z nich możemy zobaczyć dzięki naszym przyrządom? Mogą być różne rodzaje istot i światów, możliwości są nieograniczone. To określenie nie mówi o naszym świecie. Ten świat ma swój początek, środek i koniec. W indyjskiej buddyjskiej kosmologii jedna wielka kalpa dzieli się na 80 małych kalp. Uformowanie jednego systemu świata, z nicości do istnienia, trwa 20 kalp.  Po 20 następnych kalpach są na nim w stanie przetrwać pierwsze istoty. Od pojawienia się pierwszych czujących istot, poprzez ich rozwój, pełny rozkwit i ekspansję, do ich wyginięcia mija kolejnych 20 kalp. Później system zaczyna się rozpuszczać, aż do całkowitego rozpadu, następnie bardzo długo pozostaje w tym stanie — zajmuje to znowu 20 kalp. Tak wygląda jeden pełny cykl wielkiej kalpy. Co więcej, podczas gdy jeden świat jest w trakcie tworzenia, inny rozkwita, jeszcze inny umiera, a kolejny jest już wymarły.  Dzieje się tak w niezliczonych światach i wszechświatach.

JS: Papież wydaje ‘encyklikę społeczną’ poruszającą problem globalnego ocieplenia i zamierza osobiście zaapelować do Narodów Zjednoczonych. Patriarcha Chrześcijańskiego Kościoła Ortodoksyjnego zwołał międzywyznaniową konferencję na pokładzie statku niedaleko Bieguna Północnego, na której przedstawiciele różnych wyznań modlili się razem.  Czy nie sądzisz, że byłby to dobry pomysł, aby przywódcy buddyjscy połączyli siły przed swoimi uczniami i poruszali tę kwestię na ceremoniach modlitewnych, konferencjach i podczas udzielania nauk?

RT: Uważam, ze byłoby to bardzo właściwe. Coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę z globalnego ocieplenia, ale dzieje się tak od niedawna. W niedalekiej przeszłości ludzie wiedzieli o tym bardzo niewiele, lub zupełnie nic.

JS: Zmieniło się to w ciągu ostatniego roku od wydania Czwartego Raportu IPCC. Nauka rozwija się metodycznie i powoli. Osiągnięcie konsensusu pomiędzy 2 500 światowymi ekspertami nie jest łatwe. Ostatecznie stwierdzili oni, że z 90% prawdopodobieństwem, to ludzie są odpowiedzialni za globalne ocieplenie. Po tym nie powinno już być żadnej znaczącej opozycji. Przebudziły się media. Jednakże, nawet to nie powstrzymało tych, którzy sprzeciwiają się prawdzie.

RT: Tak, to prawda.

JS Pomimo konkretnych i niepodważalnych wyników badań naukowych, na arenie politycznej zmiany nie nastąpiły, ponieważ chciwość i marnotrawstwo przynoszą gigantyczne zyski. Co powiesz na temat naszego własnego buddyjskiego poglądu i sposobu postępowania w odniesieniu do kryzysu ekologicznego? Wielcy mistrzowie duchowi, tacy jak Guru Padmasambhava, postrzegali świat, jako iluzoryczny i podobny do marzenia sennego, jednakże podejmowali ogromne wysiłki dla dobra przyszłych pokoleń. Zastanawiam się, co nam to mówi na temat poglądu, jaki sami powinniśmy kultywować.

RT: Pustka, współzależność, nietrwałość, natura istot i rzeczy podobna do marzenia sennego …to nie powinno powstrzymywać nas od pomagania innym ludziom, wykonywania pozytywnych aktywności i ograniczania negatywności. To może być jak sen, lecz mimo to dotyka ludzi. To samo pytanie pojawia się w ‘Przewodniku po ścieżce Bodhisattwy’. Skoro wszystko jest pustką, skąd bierze się potrzeba współczucia? Współczucie jest potrzebne, ponieważ ludzie cierpią. Nie rozumieją pustki. Dlatego ważne jest, aby starać się im pomóc, zmniejszyć ich cierpienie. To, że jest to jak marzenie senne, niczego tutaj zmienia.

JS: Wydaje mi się, że gdybyśmy byli w stanie rozpoznać obydwa aspekty sytuacji — naturę podobną do marzenia sennego i realny kryzys, w jakim się znajdujemy  — mogłoby to wpłynąć na sposób, w jaki pracujemy i pomóc nam uniknąć niepokoju.

RT: Ponieważ zjawiska są nietrwałe, współzależne i puste, powinniśmy próbować postrzegać je jasno, więc jakakolwiek sytuacja by się nie pojawiła, nie wpadamy w panikę. Zmieniamy nasz sposób doświadczania. Nie oznacza to, że nie powinniśmy dążyć do zmiany sytuacji. Lecz nawet, gdybyśmy musieli żyć w niej dalej, powinniśmy zachować radość i spokój umysłu. Jednocześnie robimy, co tylko w naszej mocy, aby ją poprawić —   bez popadania w pesymizm, poczucie całkowitej bezradności czy przytłoczenie tragedią. Staramy się żyć tak, by polepszyć sytuację, zarówno wewnątrz nas, jak i na zewnątrz.

JS: Myślę, że taki rodzaj sytuacji musi ci być dobrze znany. Zostałeś uchodźcą, gdy Tybet został zniszczony przez zewnętrznych najeźdźców. Czy dostrzegasz jakieś podobieństwo pomiędzy tymi dwoma kryzysami?

RT: Tak, sytuacja Tybetańczyków jest bardzo podobna.  Dalajlama powtarza wciąż, że nie powinniśmy popadać w pesymizm; musimy zachować optymizm. Nie oznacza to, że mamy ignorować sytuację, być nieświadomi problemów i niesprawiedliwości lub obwiniać samych siebie. Chodzi raczej o to, aby sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, widzieć jasno. Rozpoznając, rozumiejąc i akceptując ją, unikniemy całkowitego rozczarowania. Powinniśmy wyraźnie zdawać sobie sprawę z tego, co jesteśmy w stanie zrobić, żeby ją poprawić. Jeśli jest możliwe zrobienie nawet małej rzeczy, powinniśmy skoncentrować na niej, nie zaś rozpaczać z powodu nieszczęścia, które nas spotkało. Jeżeli będziemy postępować w ten sposób, nasze nastawienie zmieni się na bardziej pozytywne, będziemy mieli w sobie więcej entuzjazmu i optymizmu. Takie przesłanie otrzymaliśmy — my, uchodźcy tybetańscy. Zamiast popadać w złość i nienawiść, użalanie się nad sobą i w konsekwencji stracić całkowicie nadzieję — przyjrzyj się sytuacji i zapytaj: ‘Co teraz możemy zrobić’? Dlatego właśnie uchodźcy tybetańscy starali się robić, co było w ich mocy, aby zachować swoją kulturę i chociaż odrobinę poprawić położenie. Oczywiście nie jest to łatwe, ani wewnątrz, ani na zewnątrz Tybetu. Istnieje wiele przeszkód, wiele negatywnych mocy. Niemniej jednak, to działa.

JS: Często ogromnym kosztem.

RT: Tak ponosimy koszty. Wszystkie te negatywne rzeczy zdarzyły się tak, czy inaczej, tak więc w tym kontekście, zostało zrobione wszystko, co tylko można było zrobić.

JS: Możliwe jest, że czasie obecnego kryzysu klimatycznego gatunek ludzki nie stanie na wysokości zadania i nie podejmie swojej karmicznej odpowiedzialności. IPCC twierdzi, że jeśli nie przestaniemy wtłaczać do atmosfery 70 milionów gazów cieplarnianych rocznie, w przeciągu 10 lat nieodwracalnie zniszczymy nasz klimat i całą biosferę.

RT: Zgodnie z naukami buddyjskimi i naszym doświadczeniem uchodźców tybetańskich, nigdy nie wiemy, czy uda nam się zmienić lub odwrócić sytuację. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak wiele może zostać zrobione i czego zrobić się nie da. Nikt nie jest w stanie tego dokładnie powiedzieć, lecz nie powinno to powstrzymywać naszych starań.

JS: Istnieje niezwykle pilna potrzeba zawarcia autentycznego globalnego porozumienia i zastosowania go w praktyce. Co mógłbyś nam poradzić, jako mnich i nauczyciel buddyjski?

RT: Myślę, że zrozumienie tego jest bardzo ważne.  Ludzie mają pewne mgliste pojęcie o zagrożeniach związanych z globalnym ociepleniem, lecz większość nie doświadczyła jeszcze osobiście jego skutków. Rządy dużo mówią, lecz mam wątpliwości co do tego, czy traktują ten problem rzeczywiście poważnie. Co innego mówią, a co innego robią. Być może niektórzy rozumieją mniej lub bardziej powagę sytuacji, lecz ich działania są niewystarczające.

Istnieje pewien sanskrycki wiersz:

Dla dobra świata powinieneś poświęcić swój kraj.

Dla dobra kraju powinieneś poświecić swoją wioskę.

Dla dobra wioski powinieneś poświęcić swoją rodzinę.

Dla dobra rodziny powinieneś poświecić samego siebie.

No tak, wydaje się, że w dzisiejszych czasach przeważa odwrotne nastawienie:

Dla dobra swojego kraju poświęć cały świat.

Dla dobra wioski poświęć swój kraj.

Dla dobra rodziny poświęć swoją wioskę.

Dla własnego dobra poświęć swoją rodzinę.

Kiedy pojawia się kryzys taki, o jakim mówimy, myślimy:, “Jeśli odniosę z tego jakąś korzyść, lub przez pewien będę zarabiał więcej pieniędzy, nie obchodzi mnie, czy planeta ulega zniszczeniu, czy też nie.”   To jest podstawowy problem; wynika on z niewiedzy. Wydaje nam się, że nasze dobro będzie zapewnione, jeśli zdobędziemy pieniądze, władzę lub cokolwiek innego. Jednakże żyjemy na tym świecie i jeśli ten świat zniknie, gdzie będziemy mogli zużyć nasz ‘zysk’?

JS: W kontekście Globalnego Ocieplenia, moglibyśmy powiedzieć, że jest to zbiorowa patologiczna niewiedza, a być może nawet rodzaj ‘pragnienia śmierci’.

RT: To tak, jakbyśmy nie bardzo zdawali sobie sprawę z tego, co się dzieje, byli zdezorientowani. W naszym systemie edukacji zbyt duży nacisk kładzie się na indywidualne osiągnięcia i realizowanie celów osobistych. ‘Muszę być najlepszy. Muszę uzyskać, jak najwięcej. Mój sukces jest najważniejszy. To, co dzieje się wokół mnie, nie jest tak ważne.’ Taki rodzaj nastawienia, sposób patrzenia na świat jest zbyt egoistyczny. Tracimy całościowy ogląd sytuacji. Niemalże przestajemy myśleć, że jesteśmy częścią czegokolwiek. To właśnie dlatego, niektórzy ludzie popadają w depresję, poczucie osamotnienia i tym podobne. To wszystko bierze się z tego.

Wywiad przeprowadzony przez Johna i Dianę Stanley w Sikkimie, w październiku 2007 roku.


Tłumaczenie: Jan Skoczylas

Video: Ringu Tulku opowiada bajkę Jakata z bardzo aktualnym morałem odnoszącym się do obecnego kryzysu ekologicznego

źródło: www.ecobuddhism.com

Zobacz także:

Buddyzm a kryzys klimatyczno-energetyczny

Karmapa Orgyen Trinley Dorje: Czysta aspiracja, działanie Bodhisattwy i bezpieczeństwo klimatyczne w przyszłości

Chokyi Nyima Rinpocze — wywiad

%d bloggers like this: