Nieustanny wzrost konsumpcji i produkcji nie może być celem gospodarki oraz społeczeństwa — przekonują przedstawiciele ruchu degrowth (postwzrostu). Czym jest postwzrost, na jakie obawy odpowiada oraz co ma wspólnego z przedsiębiorczością społeczną — pisze Michał Augustyn w tekście dla Ekonomiaspoleczna.pl
Nieustanny wzrost konsumpcji i produkcji nie może być celem gospodarki oraz społeczeństwa — przekonują przedstawiciele ruchu degrowth (postwzrostu). Czym jest postwzrost, na jakie obawy odpowiada oraz co ma wspólnego z przedsiębiorczością społeczną — pisze Michał Augustyn w tekście dla Ekonomiaspoleczna.pl
Ruszyła kampania fundraisingowa kooperatywy spożywczej “Dobrze” pt. “Otwórz z nami sklep”. To kolejna inicjatywa w Warszawie z obszaru ekonomii solidarnościowej. Członkowie i członkinie kooperatywy chcą zebrać kilkanaście tysięcy złotych, by otworzyć sklep ze zdrową żywnością. Na czym ma polegać i dlaczego chcą to zrobić?
Ruszyła kampania fundraisingowa kooperatywy spożywczej “Dobrze” pt. “Otwórz z nami sklep”. To kolejna inicjatywa w Warszawie z obszaru ekonomii solidarnościowej. Członkowie i członkinie kooperatywy chcą zebrać kilkanaście tysięcy złotych, by otworzyć sklep ze zdrową żywnością. Na czym ma polegać i dlaczego chcą to zrobić?
photo. Kooperatywa DOBRZE
Nasz pomysł jest z jednej strony bardzo nowatorski z drugiej - oczywisty — mówi Anna Bień z kooperatywy “Dobrze”. Chcemy kupować zdrową żywność po jak najniższych cenach, ale uwzględniających koszty godnej płacy i zrównoważonego rolnictwa. Zdecydowaliśmy się na sklep, bo dzięki własnemu miejscu będziemy mogli częściej kupować, urozmaicić asortyment i dotrzeć do większej liczby osób, a z czasem stworzyć miejsca pracy. Działamy jako stowarzyszenie non-profit, żeby podkreślić, że naszym celem nie są zyski, a jedynie wypracowanie dochodu, który umożliwi nam utrzymanie i rozwój naszego przedsięwzięcia. To typowy przykład ekonomii społecznej. Jako stowarzyszenie nie możemy jednak liczyć od państwa na żaden kapitał startowy (jak ma to miejsce w przypadku zakładania pierwszego biznesu), dlatego zwracamy się do osób, którym bliskie są wartości solidarności, samoorganizacji i współdziałania.
Kooperatywa, aby otworzyć sklep, zarejestrowała się jako stowarzyszenie, postanowiła wynająć od miasta lokal i opracowała strategię działania. Na stronie kampanii na portalu PolakPotrafi.pl czytamy: (…) sklep będzie funkcjonował przede wszystkim w oparciu o składki i pracę naszych członków i członkiń, którzy w zamian cieszyć się będą niskimi cenami i innymi udogodnieniami. Jednak sklep kooperatywy otwarty będzie dla wszystkich, którzy zapragną zrobić u nas zakupy. Nadrzędnym celem naszej działalności jest integracja społeczności wokół wspólnych wartości i ułatwienie dostępu do zdrowej żywności.
Czym sklep kooperatywy będzie różnił się od zwykłego sklepu?
sklep działa w oparciu o składki oraz pracę członków i członkiń
cały dochód przeznaczamy na rozwój kooperatywy
tworzymy i integrujemy społeczność
każdy członek i członkini mają takie samo prawo głosu
kupujemy żywność u drobnych rolniczek i rolników
zapewniamy zdrową żywności w przystępnej cenie
Te kilkanaście tysięcy złotych plus składki członkowskie to niezbędne minimum na start, które pozwoli przygotować lokal. Nasz pomysł jest tak oczywisty i dobry, że nie boimy się o nasz sukces — twierdzi Marta.
Projekt poparły między innymi: Laboratorium Kooperacji, Centrum Edukacji Obywatelskiej i inicjatywa Otwarty Jazdów, a także kucharz i twórca “Szkoły na Widelcu” Grzegorz Łapanowski.
Jak dołączyć do kooperatywy?
To bardzo proste. Na stronie kooperatywy czytamy:
Jeśli nasz pomysł przypadł Ci do gustu, wypełnij krótką ankietę i napisz do nas: kooperatywa@dobrze.waw.pl, a otrzymasz od nas powitalne info (koniecznie wyślij emaila!) . Jeśli spodoba ci się jak działamy, wówczas możemy się spotkać na zakupach. Formularz zakupów otrzymasz po dołączeniu do kolektywu! Zakupy robimy co tydzień w czwartki po południu w FEMINOTECE. Adres Mokotowska 29a.
Wyobraź sobie swoje miasto, gdzie w każdej dzielnicy, a nawet na każdym osiedlu działa mała kooperatywa spożywcza. Organizuje zakupy i animuje lokalne życie społeczne. Należeć do niej może każdy. Jest platformą porozumienia międzypokoleniowego i społecznego, szkołą demokracji bezpośredniej i zaradności życiowej. Jedzenie, które można tam kupić, jest świeże, ekologiczne i na każdą kieszeń. Ten obraz to ideał, który przyświeca raczkującemu ruchowi kooperatyw spożywczych w Polsce.
Alternatywne systemy żywnościowe oparte na lokalnej i bardziej zrównoważonej produkcji i dystrybucji żywności, obok wielu innych pozytywnych aspektów, pomagają też chronić klimat i zasoby naturalne. Pisaliśmy już na naszej stronie o RWS-ach, natomiast w tym artykule przyjrzymy się bliżej kooperatywom spożywczym.
Jak działają kooperatywy?
Wyobraź sobie swoje miasto, gdzie w każdej dzielnicy, a nawet na każdym osiedlu działa mała kooperatywa spożywcza. Organizuje zakupy i animuje lokalne życie społeczne. Należeć do niej może każdy. Jest platformą porozumienia międzypokoleniowego i społecznego, szkołą demokracji bezpośredniej i zaradności życiowej. Jedzenie, które można tam kupić, jest świeże, ekologiczne i na każdą kieszeń. Ten obraz to ideał, który przyświeca raczkującemu ruchowi kooperatyw spożywczych w Polsce.
Kooperatywy to nieformalne spółdzielnie spożywcze, które nie mają żadnej osobowości prawnej i działają na zasadzie non profit. To odróżnia je od typowych spółdzielni spożywczych, jak np. Społem. Podobnie jednak jak Społem, tak i kooperatywy stawiają sobie za cel pewną zmianę społeczną — choć zakupy produktów spożywczych stanowią zasadniczą cześć ich działalności, to nie ograniczają się tylko do tego. Już samo ich organizowanie staje się działaniem o społeczno-politycznym znaczeniu. Logika działania jest zupełnie inna niż w przypadku typowych przedsiębiorstw. Nie chodzi tu o generowanie zysku, ale o stworzenie możliwości, by zaspokajać swoje codzienne potrzeby żywieniowe w sposób, który tworzy inną, sprawiedliwszą rzeczywistość. Kooperatywy bazują na wymianie handlowej opartej o wzajemne poszanowanie stron, z jak najkrótszym łańcuchem pośredników pomiędzy rolnikiem a konsumentem.
Działasz w grupie
Teoretycznie każdy może kooperatywę założyć oraz kształtować wedle potrzeb i możliwości organizacyjnych jej członków. Nie działasz jednak sam! Jest to inicjatywa, która zawsze pociąga za sobą powstanie konkretnej społeczności skupionej wokół niej. Spółdzielczość jest wyzwaniem grupowym, możliwym do zrealizowania wyłącznie dzięki wspólnemu wysiłkowi. Zadania łączą grupę, a sukcesy dają radość o wiele bardziej, kiedy można się nimi cieszyć z innymi. Kooperatywy zaczynają od praktycznych wyzwań, ale to, co często udaje się osiągnąć w relacjach międzyludzkich, jest niemierzalne i może w przyszłości procentować. Społeczność to nie tylko nowe znajomości i okazje do wspólnego spędzania czasu, ale również pomoc i wsparcie przy tworzeniu nowych projektów i inicjatyw. Tak było np. w Warszawie, gdzie członkowie i członkinie Warszawskiej Kooperatywy Spożywczej zaangażowali się w następnej kolejności w projekt rolnictwa wspieranego przez społeczność czy “Wymiennik” — społecznościowy system wymiany bezpieniężnej.
Jak to działa?
Kooperatywy działają doraźnie. Zakupy przeprowadza się, w zależności od miasta, raz na tydzień lub co dwa tygodnie. Zazwyczaj zakupy robi się w ciągu jednego dnia. Rano wydelegowane osoby jadą kupić produkty spożywcze, które zostały wcześniej zamówione przez członków kooperatywy przez internetowy system zamówień. Potem następuje ważenie i pakowanie paczek. O wyznaczonej godzinie zjawiają się kasjerzy oraz kupujący, którzy płacą i odbierają swoje zamówienia. Opłata wynosi tyle, za ile udało się kupić towar, a do tego często zawiera dodatkowe 10% od sumy zakupów. Te dodatkowe pieniądze trafiają do tzw. funduszu gromadzkiego, czyli wspólnych pieniędzy danej kooperatywy, dzięki którym można np. kupić wagi lub sfinansować zakupy komuś, kto znalazł się w potrzebie.
Zakupom towarzyszy spotkanie organizacyjne członków. Jest to moment podsumowania bieżącej tury, planowania kolejnej i wspólnego decydowania np. o ewentualnych usprawnieniach całego procesu. W kooperatywie wszyscy są równi, nie ma szefowych ani szefów, każdy może zabrać głos, który inni mają obowiązek wysłuchać. Na koniec dnia wydelegowane osoby sprzątają pomieszczenia, gdzie rozdzielna jest żywność.
Do czasu następnej tury członkowie kooperatywy mogą kontaktować się w zasadzie wyłącznie przez Internet. Zazwyczaj część osób działa dodatkowo w różnych grupach zadaniowych, np. w Warszawie jest grupa do spraw wyszukiwania nowych dostawców czy grupa informatyczna. Czasami kooperatywy organizują również wydarzenia kulturalne np. Gdańska Kooperatywa Spożywcza urządziła pokaz filmu “Palestyna od kuchni” opowiadającego o sytuacji politycznej i żywieniowej w tym kraju.
Ekologicznie czy tanio?
Dostęp do certyfikowanej żywności ekologicznej nie jest już w Polsce dużym problemem. Biorąc jednak po uwagę ceny produktów w sklepach ekologicznych, wciąż niewielki procent społeczeństwa może sobie na nie pozwolić bez znaczącego uszczerbku w portfelu. Rozwiązanie tego problemu jest ciągle przed nami i stanowi również największe wyzwanie dla kooperatyw spożywczych. Stworzenie lokalnych sieci zaopatrzenia w zdrową żywność dostępną dla każdego może zdecydować o tym, czy kooperatywy przetrwają i upowszechnią się jako praktyczne i funkcjonalne rozwiązanie.
Obecnie nadal zbyt mało jest rolników ekologicznych gotowych rozpocząć takie pilotażowe i póki co niezbyt rentowne programy. Ci, którzy są na to gotowi, proponują stosunkowo wysokie ceny. Jest to zrozumiałe — koszty uprawy ekologicznej są wysokie, ponieważ cena za produkty musi zwrócić nakłady poniesione na produkcję oraz zawierać uczciwe wynagrodzenie za ciężką pracę. Kooperatywy nie chcą iść drogą naciskania rolników, by sprzedawali swoje produkty po kosztach. Ceny muszą być sprawiedliwe, ale jednocześnie akceptowalne dla niżej uposażonych konsumentów. Można to osiągnąć poprzez zwiększanie ilości zamawianych towarów, czyli pójście w kierunku handlu hurtowego. Do tego jednak niezbędna jest duża liczba zamawiających, a więc duże kooperatywy lub sieci małych dzielnicowych spółdzielni.
Wyzwania organizacyjne
Pierwsza kooperatywa spożywcza powstała kilka lat temu w Warszawie. Szybko dołączyły kolejne miasta. Dziś kooperatywy funkcjonują też m.in. w Krakowie, Łodzi, Gdańsku, Poznaniu, Lublinie i Białymstoku. Prawdziwym wyzwaniem jest działanie w sposób demokratyczny, gdzie często odpowiedzialność rozmywa się niepostrzeżenie, utrudniając realizację zadań. W jaki sposób podejmować decyzje? Głosować czy też próbować osiągnąć konsensus? Jeżeli wybierze się ten drugi sposób, to jak sprawić, aby faktycznie powstało miejsce na wypowiedzi osób mniej zdecydowanych i doświadczonych? Do tego dochodzi jeszcze najbardziej zasadniczy problem zaangażowania. Jak sprawić, aby ciężar pracy rozkładał się mniej więcej po równo? Nawet największy entuzjazm może szybko stopnieć, kiedy cały praca spoczywa na barkach nielicznych.
Co przyniesie przyszłość?
Kooperatywy spożywcze nadal są stosunkowo mało znanym fenomenem, przez co nie tracą powabu nowości. Można się w nie zaangażować nie mając żadnej specjalistycznej wiedzy czy umiejętności. Zainteresowanych nie brakuje i ruch ma szansę się rozwijać.
Powyższy artykuł to fragment poradnika “Czas na zmianę. Wybierz lokalność! Jak wspierać rolnictwo przyjazne przyrodzie i ludziom?”, który Polska Zielona Sieć wydała w 2012 roku. Z całością publikacji możecie zapoznać się tutaj. Zachęcamy do lektury!
Jednym ze sposobów na ograniczenie negatywnego wpływu rolnictwa na klimat jest budowanie alternatywnych systemów żywnościowych opartych na zrównoważonej lokalnej produkcji i dystrybucji żywności. Takie systemy, dzięki zastosowaniu bardziej ekologicznych metod rolniczych oraz skróceniu dystansu między rolnikiem a konsumentem, pozwalają m.in. na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych oraz lepszą ochronę zasobów naturalnych. Wśród alternatywnych modeli produkcji i dystrybucji żywności coraz większą popularność na świecie zyskuje tzw. RWS, czyli rolnictwo wspierane przez społeczność (ang. community supported agriculture — CSA).
Jednym ze sposobów na ograniczenie negatywnego wpływu rolnictwa na klimat jest budowanie alternatywnych systemów żywnościowych opartych na zrównoważonej lokalnej produkcji i dystrybucji żywności. Takie systemy, dzięki zastosowaniu bardziej ekologicznych metod rolniczych oraz skróceniu dystansu między rolnikiem a konsumentem, pozwalają m.in. na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych oraz lepszą ochronę zasobów naturalnych. Wśród alternatywnych modeli produkcji i dystrybucji żywności coraz większą popularność na świecie zyskuje tzw. RWS, czyli rolnictwo wspierane przez społeczność (ang. community supported agriculture — CSA).Czytaj dalej „Alternatywne systemy żywnościowe: rolnictwo wspierane przez społeczność”
Vandana Shiva: Życie ma zdolność do samoorganizacji. Systemy samoorganizujące się rozwijają się w różnorodności. Nie jesteś taka sama jak ja, ponieważ każda z nas ewoluowała w wolności. Ta zdolność życia do samoorganizacji wyraża się w różnorodności. Różnorodności kultury, różnorodności istot ludzkich, różnorodności nasion. Jednolitość budowana jest z zewnątrz. Jest przymusem.
Buen Vivir to alternatywa nie tylko dla neoliberalizmu, ale też dla innych strategii rozwojowych z prawa jak i lewa. Celem jest przezwyciężenie wyobrażeń, które legły u podstaw europejskiego myślenia o rozwoju ekonomicznym — w tym również koncepcji zrównoważonego rozwoju.
Buen Vivir to alternatywa nie tylko dla neoliberalizmu, ale też dla innych strategii rozwojowych z prawa jak i lewa. Celem jest przezwyciężenie wyobrażeń, które legły u podstaw europejskiego myślenia o rozwoju ekonomicznym — w tym również koncepcji zrównoważonego rozwoju.
Park Narodowy Yasuni, który znajduje się w amazońskiej części Ekwadoru, należy do miejsc o największej bioróżnorodności na świecie. Na obszarze 700 km² występuje 610 gatunków ptaków, 173 gatunki ssaków, 150 gatunków płazów, 121 gatunków gadów, 596 gatunków ptaków, 4000 gatunków roślin oraz liczne gatunki ryb. Jak policzyli naukowcy, na 1 hektarze rośnie w parku więcej gatunków drzew niż na całym terytorium Ameryki Północnej.
photo.yasuni-ecuador.blogspot.com
Bioróżnorodność cenniejsza niż ropa
To niezwykłe nawet na amazońskie warunki bogactwo wszelkich form życia jest dziś chronione. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że na obszarze parku odkryto bogate złoża ropy naftowej. Presja na eksploatację tego surowca była wielka, ale ostatecznie dzięki inicjatywie prezydenta Rafaela Correi udało się uniknąć zniszczenia tego cennego przyrodniczo obszaru. Wynegocjował on w 2007 r. z ONZ umowę, na mocy której wspólnota międzynarodowa zapłaci Ekwadorowi w ciągu 13 lat połowę wartości złóż, znajdujących pod powierzchnią parku. Układ jest korzystny dla wszystkich. Zostanie zachowana bioróżnorodność na tym obszarze, a do atmosfery nie trafi 407 mln ton dwutlenku węgla, efekt uboczny wydobycia. Zyskały również miejscowe plemiona, które będą mogły żyć jak dotąd w dobrowolnej izolacji.
Inicjatywa ta, znana pod nazwą Yasuni ITT ma charakter przełomowy, wskazuje bowiem sposób na załatwianie podobnych spraw w przyszłości. Dzięki temu będzie można chronić skuteczniej bioróżnorodność planety. Jak bardzo jest to istotne, możemy się przekonać dzięki badaniom Programu Środowiskowego ONZ. Od r. 1976 populacja dzikich zwierząt na świecie zmniejszyła się o 30%. W Ekwadorze i całej Amazonii wskaźnik ten jest dwukrotnie wyższy. Nic dziwnego, że inicjatywa ITT rozbudziła tak duże nadzieje. Wydawało się, że pojawił się skuteczny mechanizm ograniczania szkodliwej dla środowiska eksploatacji zasobów naturalnych.
Wizji ogromnych pieniędzy, jakie można uzyskać z wydobycia ropy naftowej, nie potrafił się oprzeć nawet ekwadorski rząd, który dotąd prowadził politykę wrażliwą na kwestie ekologiczne. Wedle szacunków złoża rozciągają się w amazońskiej części kraju na obszarze 40 tys. km2, co odpowiada niemal powierzchni Holandii. Park Narodowy Yasuni nie jest zagrożony, niemniej planowane odwierty mają być prowadzone tuż przy jego granicach. Wejście firm naftowych oznacza de facto śmierć dla rosnących tu lasów deszczowych. Taki mechanizm można było już obserwować w Ekwadorze wcześniej, ropa naftowa jest wydobywana w tym kraju od końca lat 60. Na początku wycina się drzewa pod budowę dróg. Kiedy powstaje infrastruktura, zaczyna się kolonizacja, wypalane są lasy pod uprawy. Towarzyszą temu zanieczyszczenia wynikające w wydobycia ropy. Oznacza to koniec istnienia ekosystemów w dotychczasowym kształcie.
Kichwa stawiają opór
Zdaje sobie z tego sprawę zamieszkujące w regionie Sani Isla plemię Kichwa. Podstawą ich utrzymania jest ekoturystyka, wydobycie ropy naftowej oznacza koniec dotychczasowego trybu życia. Nic więc dziwnego, że plemię protestuje gwałtownie przeciwko planom ekwadorskiego rządu. Należący do państwa koncern PetroAmazonas stara się jak zwykle w tego typu przypadkach kupić przychylność tubylców obiecując pracę, budowę szkół, lepszą opiekę lekarską, stypendia dla młodzieży itp.
Zdecydowana większość plemienia jest przeciw, niektórzy jednak zdają się brać za dobrą monetę zapewnienia koncernów naftowych. By przeprowadzić inwestycję, wystarczy odkupić ziemię od 422 indiańskich właścicieli. Bez wsparcia rządu plemieniu Kichwa raczej będzie trudno wygrać z koncernami naftowymi. Naciski i łapówki zrobią swoje.
Sporym sukcesem w walce o zaniechanie wydobycia ropy naftowej na terenach ekwadorskiej Amazonii jest nagłośnienie sprawy w zachodnich mediach. Dużą rolę odegrał w tym Patricio Jipa, szaman plemienia Kichwa. Daje to pewne nadzieje na ustępstwa ze strony ekwadorskiego rządu. W lutym wybory prezydenckie ponownie wygrał Rafael Correa. Dla niego cała sytuacja jest podwójnie niezręczna. U źródeł jego polityki leży koncepcja Buen Vivir. Termin ten niełatwo przetłumaczyć na język polski, dosłownie oznacza on “dobre życie”. W praktyce jest to coś więcej: jakość życia powiązana jest ściśle z życiem we wspólnocie i poszanowaniem natury.
Z założenia nie ma jednej definicji Buen Vivir. O jej kształcie przesądzają takie rzeczy, jak lokalny kontekst kulturowy, historia i uwarunkowania środowiskowe. Można ją opisać jako reakcję na dominacją wartości utylitarnych, na redukowanie życia do wartości ekonomicznych. Koncepcja Buen Vivir wyrasta bezpośrednio z protestu przeciwko fali neoliberalnych reform, która przetoczyła się przez Amerykę Łacińską w drugiej połowie lat 90. W ich wyniku przyjęto zgniłe kryteria wzrostu, które nie znajdują odzwierciedlenia w jakości życia. Jak podkreśla Eduardo Gudynas, dzisiejsze kategorie rozwoju są dobre dla zombie, nie dla ludzi.
Głębiej niż neoliberalizm
Buen Vivir to alternatywa nie tylko dla neoliberalizmu, ale też dla innych strategii rozwojowych z prawa jak i lewa. Celem jest przezwyciężenie wyobrażeń, które legły u podstaw europejskiego myślenia o rozwoju ekonomicznym — w tym również koncepcji zrównoważonego rozwoju. Jak przekonuje Arturo Escobar, zamiast zastanawiać się nad alternatywnymi modelami rozwoju, trzeba zbudować alternatywę dla samej koncepcji rozwoju.
Temu służy odwołanie się do lokalnych autochtonicznych kultur. W ostatnich wiekach nowoczesnego kolonizatora przeciwstawiano zacofanemu tubylcowi. Dominował mit postępu jako jednokierunkowego ciągłego wzrostu. Ludy tubylcze traktowano jako ślepe uliczki cywilizacyjnego rozwoju. Przywiązanie do życia w zgodzie z naturą było ostatecznym dowodem na ich dzikość.
Wiedza i tradycje ludności autochtonicznej były marginalizowane i niszczone przez ostatnie stulecia. Teraz pod postacią Buen Vivir przeniknęły na powrót do głównego nurtu. Nie jest przypadkiem, że najsilniej ten sposób myślenia rozwija się w krajach, gdzie ludność autochtoniczna jest najliczniejsza. W Ekwadorze odsetek ten należy do najwyższych na kontynencie. Zasada Buen Vivir została w tym kraju oficjalnie wpisana do konstytucji.
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że ekwadorska wersja Buen Vivir powstała w dużej mierze w oparciu o tradycje plemienia Kichwa, które teraz walczy o zachowanie swoich ziem. Również z języka tego ludu pochodzi termin “sumak kawsay”. Buen Vivir jest tylko jego nie do końca udanym tłumaczeniem. W tym kontekście widać cień szansy, że po nagłośnieniu sprawy uda się wypracować kompromis i plemię Kichwa zachowa ziemię w nienaruszonym stanie, a eksploatacja złóż ropy naftowej w innych częściach ekwadorskiej Amazonii będzie miała miejsce na o wiele mniejszą skalę niż się obecnie planuje. Na razie filozofia rozwoju zdaje się przegrywać z ideą dobrego życia.
Marcin Wrzos jest politologiem, fotografikiem, blogerem, działaczem Zielonych, publicystą “Zielonych Wiadomości”.
Artykuł ukazał się w Zielonych Wiadomościach, nr 2/2013. Wydanie to poświęcone jest niemal w całości tematyce energetycznej. Do pobrania w formacie pdf po kliknięciu w ikonkę:
Cięcia budżetowe czy wzrost, cięcia budżetowe dla wzrostu, a może dla innego rodzaju wzrostu? To był jeden z najważniejszych sporów w Europie w r. 2012. Co jednak, jeśli dalszy wzrost jest niemożliwy? Skoro ani wzrost, ani spadek gospodarczy nie są dziś do utrzymania, potrzebujemy czegoś innego. Aby to “coś innego” było faktycznie trwałe, musimy poważnie potraktować fizyczne zarówno ograniczenia naszej planety, jak i potrzebę bardziej egalitarnego społeczeństwa.
Cięcia budżetowe czy wzrost, cięcia budżetowe dla wzrostu, a może dla innego rodzaju wzrostu? To był jeden z najważniejszych sporów w Europie w r. 2012. Co jednak, jeśli dalszy wzrost jest niemożliwy? Skoro ani wzrost, ani spadek gospodarczy nie są dziś do utrzymania, potrzebujemy czegoś innego. Aby to “coś innego” było faktycznie trwałe, musimy poważnie potraktować fizyczne zarówno ograniczenia naszej planety, jak i potrzebę bardziej egalitarnego społeczeństwa.
“Nie ma darmowych obiadów” — jak zauważa Raj Patel, autor “Wartości niczego”, to neoliberalne powiedzenie stosuje się nie tam, gdzie się powinno. Żyjemy w świecie ograniczonych zasobów naturalnych, usilnie starając się o tym zapomnieć.
“Nie ma darmowych obiadów” — jak zauważa Raj Patel, autor “Wartości niczego”, to neoliberalne powiedzenie stosuje się nie tam, gdzie się powinno. Żyjemy w świecie ograniczonych zasobów naturalnych, usilnie starając się o tym zapomnieć.
Bardzo dobry artykuł — recenzja, Bartek Kozek o znakomitej książce Raja Patela “Wartość niczego. Jak przekształcić społeczeństwo rynkowe i na nowo zdefiniować demokrację” Polecam (książkę i artykuł Bartka).