Matthew Fox, Llewelyn Vaughan-Lee: Duchowy narcyzm / Duchowa ekologia

Musimy poczuć żal z powodu stanu Ziemi we własnym wnętrzu i nauczyć się jej słuchać, nauczyć się ją słyszeć, na nowo się do niej dostroić, tak jak robili to dawni szamani, tak jak mądrzy ludzie, którzy słuchali wiatru, którzy słuchali rzek, którzy czuli bicie serca wszechświata. 

6689

Matthew Fox: Jeśli twoja przemiana nie prowadzi do transpersonalnej służby, współczucia, sprawiedliwości, w tym sprawiedliwości ekologicznej, wtedy mam wątpliwości co do jej autentyczności. I Jezus wyraził to w bardzo prosty sposób, że poznacie ich po owocach. Możemy być tak pochłonięci naszymi doświadczeniami duchowymi, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, że powinny nas one pobudzić do działania.
Czytaj dalej „Matthew Fox, Llewelyn Vaughan-Lee: Duchowy narcyzm / Duchowa ekologia”

Ekolodzy wśród katolików — wywiad z o. Stanisławem Jaromim, przewodniczącym REFA

Jestem przyzwyczajony raczej mówić: “mea culpa” — moja wina, a nie twoja; wasza… Jednak często zastanawiam się, dlaczego katolicy mając tak konkretne nauczanie w sprawach odpowiedzialności za świat, tak łatwo ulegają tendencjom konsumpcjonistycznym prowadzących do instrumentalnego, utylitarystycznego traktowania przyrody i w konsekwencji do jej niszczenia?

photo.ekai.pl

Katolicy wśród ekologów, ekolodzy wśród katolików

Wywiad z o. Stanisławem Jaromim OFMConv, przewodniczącym zarządu Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu.

Czym jest REFA?

Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu (REFA) jest wspólnotą katolików zaangażowanych w ochronę stworzenia. W swoich działaniach opieramy się na katolickiej koncepcji człowieka i świata oraz duchowości franciszkańskiej. Chcemy być głosem ekologów w Kościele oraz chrześcijańskim głosem wśród ekologów. Od 2003 r. REFA jest prawnie zarejestrowanym stowarzyszeniem, które ma osobowość prawną, sądownie zatwierdzony statut oraz oddziały terenowe z różnych miastach Polski, jak Warszawa, Wrocław, Legnica i Lublin.

Swe cele prezentowaliśmy m.in. na III Kongresie Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich animując temat “Chrześcijanin a ekologia” i szkoląc liderów innych ruchów i stowarzyszeń w tych tematach. A program duszpasterski Kościoła w Polsce na rok 2008/2009 wydany przez Komisję Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski, który zachęcał do szerszego wprowadzenia w działania katechetyczne, kaznodziejskie, rekolekcyjne i każde inne duszpasterstwo szeroko rozumianej troski o życie, prezentował REFA jako “nowoczesny i ewangeliczny przykład troski o życie przyrody”.

Dlaczego właśnie franciszkanie podjęli inicjatywę ekologiczną?

Bo taka była wola Kościoła. Gdy w 1979 r. papież Jan Paweł II ogłosił naszego założyciela i duchowego Ojca “niebieskim patronem ekologów”, wskazał nam nowy aspekt jego bogatej duchowości oraz zachęcał do odszukiwania właściwych relacji między człowiekiem a przyrodą, innymi ludźmi i Bogiem. Już pierwszy biograf Franciszka, br. Tomasz z Celano, pytał retorycznie: “Któż mógłby opisać nadzwyczajną jego miłość do wszystkich stworzeń Bożych? Kto byłby w stanie wyrazić z jak wielką radością dostrzegał w stworzeniach mądrość Bożą, potęgę i dobroć?”. Wiemy, że taka postawa była wynikiem długiego rozwoju duchowego. Warto o tym pamiętać, bo choć dziś chyba nikt nie kwestionuje autorytetu św. Franciszka w ekologii, to jednak próbujemy iść za na nim na skróty, bez należytego duchowego zaangażowania. A on stale zaprasza nas na ów fascynujący, choć niełatwy, szlak odkrywania autentycznych relacji w wielkiej Bożej rodzinie; na wędrówkę z poznawaniem tajemnic przyrody i świętości wszelkiego życia. On stale dokumentuje, jak niewielkie środki mogą przynieść bogate cele, jak ciągle potrzebna jest opcja na rzecz skromnego stylu życia. Choć inna była perspektywa widzenia przyrody przez Franciszka w XIII w., a inna towarzyszy współczesnym badaniom, to zawsze trzeba było sporego wysiłku, aby pokazywać jej właściwy obraz.

W jaki sposób realizujecie wasze założenia?

Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu od początku swojego istnienia prowadzi działania edukacyjne mające na celu wskazanie podstaw chrześcijańskiej ekologii oraz kształtowanie postawy szacunku wobec stworzenia. Mają one na celu zwrócenie uwagi na potrzebę zachowania zdrowego środowiska na poziomie lokalnym i regionalnym, rozbudzić społeczne zaangażowania na rzecz środowiska naturalnego oraz wskazać nowe możliwości działania.

Wśród nich są: Franciszkańskie Warsztaty Ekologiczne w różnych parkach narodowych, projekt Mapy Chrześcijańskich Inicjatyw Ekologicznych w Polsce, Ogrody Brata Franciszka —  inicjatywa zachęcająca do konkretnych form ochrony przyrody, kształcenie młodych liderów w ramach projektu Młodzi Tej Ziemi przygotowanym przez Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży czy dzieło Etyka i energia promujące efektywność energetyczną w obiektach kościelnych.

Wydajemy “Zielony Zeszyt REFA”, gdzie podejmujemy próbę odpowiedzi na wiele pytań dotyczących chrześcijańskiej ekologii, duchowości ekologicznej oraz zamieszczamy praktyczne propozycje do wykorzystania w edukacji ekologicznej. Inne nasze materiały z chrześcijańskiej edukacji ekologicznej są adresowane do duszpasterzy, katechetów, szkół, animatorów wspólnot chrześcijańskich oraz wszystkich zainteresowanych.

O tym wszystkim piszemy obszernie na: www.swietostworzenia.pl

Jak to, co robicie, wpisuje się w nauczanie Kościoła?

Katolicka refleksja nad współczesną kulturą, przyrodą, naturalnym środowiskiem człowieka rozwijana jest od ponad 40 lat, a jej bazą jest chrześcijańska Ewangelia życia. Według niej człowiek (i jego godność) jest największym bogactwem Ziemi i centralnym punktem odniesienia ekologii czy też, jak to ujął Jan Paweł II, “głównym bogactwem człowieka jest wraz z ziemią sam człowiek” (Centesimus Annus, 32).

Chrześcijańska ekologia zaczyna się dla nas od przemiany serca, od naszych sumień i osobistych decyzji. Dopiero potem może nastąpić zmiana struktur. Myślę, że kiedy odważnie wchodzimy w sprawy ekologii, odkrywamy, że kształtuje ona nasze sumienia —  zmienia wyobrażenia o świecie i nas samych. Odkrycie nowych relacji między ludźmi i rzeczami rozbudza także moralną wrażliwość.

Rozwijamy zatem i propagujemy nauczanie społeczne Kościoła w kwestii ekologicznej oraz idee dobra wspólnego, solidarności i odpowiedzialności w relacji do stworzenia. Nasze hasło —  slogan “Czyńcie sobie ziemię kochaną!” jest odpowiedzią na zarzuty, iż nadmierna eksploatacja świata wynika z realizacji nakazu biblijnego.

Wolimy przypominać, iż “Bóg widział, że wszystko, co stworzył, było bardzo dobre” ‑ten cytat jest też przytoczony w  słynnym wywiadzie przeprowadzonym przez Petera Seewalda z papieżem Benedyktem XVI pt. Światłość świata. Papież, Kościół i znaki czasu. Jednak rozdział 4. wywiadu, gdzie się ten cytat znajduje, jest zatytułowany Globalna katastrofa i rozpoczyna się od nakreślenia katastrofalnych rozmiarów kryzysu ekologicznego. A po przytoczeniu słów z Księgi Rodzaju czytamy: “Przerażające, co od tamtego czasu stało się z tą piękną planetą…” Polecam lekturę tej ważnej książki.

Jeśli miałby ojciec wskazać największy ekologiczny “grzech”, co ojciec by wskazał?

Hmm… Jestem przyzwyczajony raczej mówić: “mea culpa” — moja wina, a nie twoja; wasza… Jednak często zastanawiam się, dlaczego katolicy mając tak konkretne nauczanie w sprawach odpowiedzialności za świat, tak łatwo ulegają tendencjom konsumpcjonistycznym, prowadzącym do instrumentalnego, utylitarystycznego traktowania przyrody i w konsekwencji do jej niszczenia?

Czy też po lekturze choćby owego papieskiego wywiadu zastanawiam się, jak odpowiedzieć na ostrzeżenia o tym, że stan planety Ziemi jest ekstremalnie zagrożony, że ludzkości już niewiele zostało do osiągnięcia punktu, z którego nie ma odwrotu? Czy świat, który znów zaskoczyły wydarzenia społeczne w wielu ubogich krajach, zechce podjąć trud rachunku sumienia? Czy zechce zamyślić się, dlaczego tak wiele krajów bogatych w zasoby naturalne, włącznie z ropą eksploatowaną przez międzynarodowe koncerny, jest tak ubogich? Dlaczego dopiero rosnące szaleńczo ceny żywności zwróciły uwagę, że powodzie i susze w Chinach, Afryce czy Australii mają znaną od lat przyczynę? Czy ignorowany od lat problem bezpieczeństwa żywnościowego i dostępu do wody pomoże zauważyć, że nastawiony na szybki zysk korporacyjny system produkcji żywności, raczej niszczy niż wspomaga owo bezpieczeństwo? Czy znów ubodzy, razem z coraz mocniej eksploatowaną przyrodą, zapłaconą za błędy decydentów”…

A w wymiarze osobistym punktami do rachunku sumienia pozostanie zawsze pytanie o marnotrawstwo darów przyrody oraz kwestia mego wpływu na zanieczyszczanie wody, powietrza, ziemi i całego środowiska życia mego i moich bliźnich.

źródło: IMAGO nr.1

za: Święto Stworzenia — portal chrzescijańskich ekologów

Podziękowania dla ojca Stanisława Jaromi za zgodę na publikację wywiadu.

Stanisław Jaromi OFM Conv., absolwent teologii i ochrony środowiska, doktor filozofii, od lat zaangażowany w chrześcijańską edukację ekologiczną, wieloletni delegat franciszkanów ds. sprawiedliwości, pokoju i ochrony stworzenia, przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA), współpracownik Franciscans International. Interesuje się sprawami dialogu pomiędzy nauką i wiarą, kulturą i duchowością, chrześcijańską wizją świata i różnymi nurtami ekofilozofii. Pracował duszpastersko w Czechach oraz w międzynarodywych centrach franciszkanów w Asyżu i Rzymie; obecnie mieszka w Krakowie.

Buddyści i katolicy: dialog musi trwać

Pomimo różnic buddyjskie i katolickie nauczanie etyczne o szacunku dla życia jest poszukiwaniem wspólnego dobra opartego na kochającej życzliwości i współczuciu — głosi ogłoszone 20 maja oświadczenie końcowe IV Sympozjum Buddyjsko-Chrześcijańskiego. 

Pomimo różnic buddyjskie i katolickie nauczanie etyczne o szacunku dla życia jest poszukiwaniem wspólnego dobra opartego na kochającej życzliwości i współczuciu — głosi ogłoszone 20 maja oświadczenie końcowe IV Sympozjum Buddyjsko-Chrześcijańskiego. (…)

Uczestnicy sympozjum stwierdzili, że trzeba wzmocnić dialog buddystów i chrześcijan, aby stawić czoło nowym wyzwaniom, takim jak zagrożenia dla ludzkiego życia, ubóstwo, głód, choroby endemiczne, przemoc, wojny itd., które nie doceniają świętości ludzkiego życia i zatruwają pokój w ludzkim społeczeństwie”.

więcej:  Buddyści i katolicy: dialog musi trwać / Aktualności / Kościół / Religia / DEON.pl.

J.Ś. Dalajlama rozmawia z Arcybiskupem Josephem Kurtzem przed rozpoczęciem nauk w Louisville, w USA, 20 maja 2013 roku

Żyjąc w świetle Nowej Historii — rozmowa z siostrą Miriam Therese MacGillis

Dopiero teraz zaczynamy rozumieć, że nasze “ja” jest wyrazem głębszego “ja” całej Ziemi, a nawet całego wszechświata — nie ma przecież żadnego oddzielenia. Całość jest całością mnie — całym moim “ja”. Na poziomie meta-psychicznym poczucie jedności — prawdziwej jedności — z wewnętrznymi wymiarami wszechświata daje poczucie nieopisanego piękna i tajemnicy kuszącej, by zagłębić się w jej wnętrze. Nasze emocjonalne uczucia wspólnoty, połączenia z całością oraz jedności przestają być wyłącznie idealistycznym pojęciem poetyckiej intuicji, bo dzięki nauce wiemy już, że genetycznie jesteśmy w istocie połączeni z całością. To samo dotyczy poziomu fizycznego. Kiedy zaczynamy identyfikować siebie z fizycznym bytem całej planety dostrzegamy potrzebę ochrony integralności całego świata przyrody — ponieważ bez właściwego funkcjonowania tego właśnie świata nasza egzystencja nie byłaby możliwa. Bez powietrza, wody, gleby, wegetacji człowiek przestaje istnieć. Próbuję przez to powiedzieć, że w dosłownym tego słowa znaczeniu: Ziemia jest w rzeczywistości naszym ciałem. Musimy więc zastanowić się, co rozumiemy przez własne dobro? Co rozumiemy przez dbanie o własne życie? Czym jest bezpieczeństwo? 

Nowa Historia to historia o powstaniu naszego wszechświata, opowiedziana przez soczewki teleskopów oraz mikroskopów, jak i w oparciu o nasze głębokie zrozumienie ewolucji, która doprowadziła nas tak daleko. Teolog Thomas Berry jawi się w naszych czasach jako jeden z kluczowych narratorów tej opowieści; zaś praca siostry Miriam Therese MacGillis jest uważana za przodującą interpretację jego wizji. Poprzez warsztaty oraz serie wykładów na całym świecie pomaga ludziom pojąć głębię nowego zrozumienia co znaczy być człowiekiem. Miriam jest dyrektorką Genesis Farm, ekologicznego ośrodka edukacji na temat opieki nad Ziemią, w Blairstown, w stanie New Jersey w USA, sponsorowanego przez siostry dominikanki. Miriam zasiada także w radzie Global Education Associates.

lan AtKisson: Czym jest Nowa Historia?

Miriam Therese MacGillis: W oparciu o naszą wiedzę naukową możemy dziś zrozumieć początek oraz proces, z którego wyłonił się nasz wszechświat, a razem z nim nasz układ słoneczny, planeta Ziemia, życie w całej swej okazałości, oraz człowiek. Po raz pierwszy ludzie na całej Ziemi mogą poznać tę opowieść o naszym prawdziwym pochodzeniu, która stawia nas — historię naszych dziejów, nasze znaczenie, naszą rolę — w całkiem nowym świetle.

Najważniejszą częścią tej naukowej opowieści jest fakt, iż wszechświat nie powstał wyłącznie w wymiarze fizycznym, ale także psychicznym, duchowym. Jest to więc jeden zintegrowany proces ewolucji, łączący wszystkie te aspekty wszechświata w jedną całość. Jeśli spojrzymy na ewolucję w ten właśnie sposób, zaczniemy rozumieć nasze miejsce w tym procesie — a mianowicie jesteśmy istotami, poprzez które Ziemia nabywa autorefleksyjnej świadomości: poprzez nas, więc, Ziemia jest świadoma siebie samej! To pojęcie zmienia automatycznie wszystkie definicje oraz mniemania, jakie do tej pory mieliśmy o sobie, jak i o przyrodzie.

Każdy uczeń w dzisiejszych czasach ma dostęp do tej wiedzy. Jeśli tylko zrozumiemy, że całe nasze życie, łącznie z historią ludzkości jest tak samo nieodłączną częścią tego wciąż wyłaniającego się wszechświata, jak i jego aspekt naturalny; zauważymy wówczas, że wszyscy ludzie, wszystkie kultury, religijne tradycje oraz różnorodności etniczne również stanowią część tego procesu i odgrywają w nim istotną rolę. Dzisiaj Ziemia rozpaczliwie potrzebuje połączenia tej kolektywnej mądrości, by kontynuować swój rozwój w następne fazy ewolucji.

Stąd wniosek, że popularyzowanie tej wiedzy jest obecnie tak ważnym krokiem?

M. T. M.: Tak, ponieważ jeżeli będziemy kontynuowali życie w oparciu o stare historie stworzenia — a w szczególności o te postrzegające człowieka jako istotę oddzieloną od reszty Ziemi i innych ludzi — będziemy wówczas dalej myśleć, że posiadamy całą prawdę i że mamy jakiś boski mandat pozwalający nam niszczyć różnorodność biologiczną.

Obecnie jesteśmy w procesie głoszenia tej Nowej Historii, przekazywania jej naszym dzieciom. W jaki jednak sposób powinniśmy zacząć żyć w jej świetle? W jaki sposób ma się ona manifestować w naszym życiu?

M. T. M.: Myślę, że możemy to robić na każdym poziomie człowieczeństwa, dotyczy to całej naszej wewnętrznej  struktury psychicznej, z której wyłaniają się nasze definicje osobowości oraz indywidualności.  Dopiero teraz zaczynamy rozumieć, że nasze “ja” jest wyrazem głębszego “ja” całej Ziemi, a nawet całego wszechświata — nie ma przecież żadnego oddzielenia. Całość jest całością mnie — całym moim “ja”. Na poziomie meta-psychicznym poczucie jedności — prawdziwej jedności — z wewnętrznymi wymiarami wszechświata daje poczucie nieopisanego piękna i tajemnicy kuszącej, by zagłębić się w jej wnętrze. Nasze emocjonalne uczucia wspólnoty, połączenia z całością oraz jedności przestają być wyłącznie idealistycznym pojęciem poetyckiej intuicji, bo dzięki nauce wiemy już, że genetycznie jesteśmy w istocie połączeni z całością. To samo dotyczy poziomu fizycznego. Kiedy zaczynamy identyfikować siebie z fizycznym bytem całej planety,  dostrzegamy potrzebę  ochrony integralności  całego świata przyrody — ponieważ bez właściwego funkcjonowania tego właśnie świata,  nasza egzystencja nie byłaby możliwa. Bez powietrza, wody, gleby, wegetacji człowiek przestaje istnieć. Próbuję przez to powiedzieć, że w dosłownym tego słowa znaczeniu: Ziemia jest w rzeczywistości naszym ciałem. Musimy więc zastanowić się, co rozumiemy przez własne dobro? Co rozumiemy przez dbanie o własne życie? Czym jest bezpieczeństwo? Czym jest dobrobyt, szczęście, spełnienie? Nowa Historia zmienia sposób patrzenia na to wszystko i pozwala nam wyrwać się że starych uzależnień. Staliśmy się uzależnieni od procesów przemysłowych, które pozwalają nam przekraczać ograniczenia, jakie zostały narzucone na człowieka przez naturę, aby zachować równowagę gatunkową. Technologia dosłownie wyrzuciła nas poza jakiekolwiek poczucie ograniczeń. Staliśmy się gospodarzami świata przyrody, zdominowaliśmy go, zmieniliśmy jego organizację narzucając naszą kontrolę, nie zdając sobie sprawy, że takie postępowanie jest bardzo uzależniające, niczym narkotyk. Jest to proces zakochania się we własnej sile. Wyrwanie się z tego uzależnienia jest największym wyzwaniem naszych czasów.

Przypomina mi się zapomniane, pierwotne łacińskie znaczenie słowa “religia”.

M. T. M.: Właśnie, “wzajemne powiązanie”. Rolą religii powinno być powiązanie nas, w znaczący sposób, z całością, z głębią jej tajemnicy, że świętością. Jednak jeśli tradycje religijne będą nas zbawiały poza tym światem, wówczas ani sakramenty, ani święte pisma nie będą w stanie połączyć nas z całością. W rzeczywistości to one właśnie oddzielają nas. To także jest nadzwyczajne wyzwanie, przed którym stoją religijne wspólnoty świata zachodniego.

Czy życie wedle Nowej Historii nie prowadzi przypadkiem do bezkompromisowej rewolucji w życiu religijnym, czyżbyś mówiła o rewolucji?

M. T. M.: Raczej o transformacji. Podczas rewolucji jedna partia po prostu zajmuje miejsce obalonej. Rewolucje należą do przeszłości, teraz musimy mówić o takiej transformacji, która wszystkich pchnie do przodu.

W jaki sposób transformacja ta wiąże się z naszą historią? Co powinniśmy wynieść z przeszłości?

M. T. M.: Myślę, że musimy wynieść całą przeszłość. Nie chodzi o to, abyśmy się od niej odcięli, bo była zła, bo popełniliśmy błędy. To właśnie dzięki przeszłości posiadamy obecną świadomość, to dzięki przeszłości możemy teraz o tym rozmawiać. Kluczowa przemiana dotyczy zmiany pojęcia czasu i przestrzeni. W tradycyjnych kosmologiach czas był cykliczny, a wszechświat niezmienny i statyczny. W kontekście współczesnej wiedzy wszechświat jest w procesie ciągłego rozwoju. Sam czas jest rozwojem. Wszystko, co było w przeszłości było niezbędne do tego, by stworzyły się dzisiejsze możliwości dalszego rozwoju, podobnie jak drzewo tkwiące w żołędziu. Żołędź musi przejść przez cały, długi proces, żeby stać się dębem. A jednak drzewo bardzo różni się od żołędzia, jednak jedno bez drugiego nie może istnieć.

Prowadzi to nas do ciekawego pytania o relacje ludzi z ich tradycjami religijnymi. Jak takie myślenie wpłynie na katolików, buddystów i przedstawicieli innych religii?

M. T. M.: Wierzę, że pogłębi i ożywi ich relacje z religią. Ja poczułam się bardziej związana z moją religią niż kiedykolwiek wcześniej. Różnica polega na tym, że znaczenia ukryte wewnątrz znaczeń uległy zmianom. Innymi słowy formy, które niosły w przeszłości znaczenia, teraz otwarły się na dużo głębsze znaczenia — w związku z tym formy muszą się dostosować i zmienić. Jeśli więc na przykład cofniemy się do korzeni chrześcijaństwa, do tradycji mojżeszowej spotykamy się z historycznym znaczeniem exodusu. Było to wydarzenie w dziejach ludu, który szukał zbawienia a zarazem głębszej wizji (wyszedł z egipskiej niewoli i zawarł przymierze z Jahwe). Chrześcijanie jednak widzą to zdarzenie w innym świetle, a mianowicie jako przepowiednię Wielkiego Exodusu Chrystusa: jego przejście przez życie, śmierć i zmartwychwstanie. Nie mogłoby być Chrystusa bez pierwszego exodusu. Exodus zawiera bowiem potencjał paschalnej tajemnicy Chrystusa w późniejszym czasie. Oba te zdarzenia są jednak powiązane.

Dzisiaj widzimy że paschalna tajemnica Chrystusa była także przepowiednią jeszcze jednego przejścia, które teraz czeka gatunek człowieka — tak więc wciąż mamy do czynienia z Exodusem. Rozumiem przez to proces życia, śmierci i odrodzenia, tak bardzo niezbędny, by wzbudzić w nas wolę do uśmiercenia naszych lęków, naszej ignorancji, naszych przesądów, naszego poczucia wyjątkowości, poczucia, że znamy całą prawdę. Nie ma wyzwolenia, nie ma możliwości transformacji dopóty, dopóki nie zobaczymy, że jest to nieustanny, codzienny proces.

Chciałabym odwołać się do biblijnego wyrażenia: “uśmiercanie siebie”, znaczącego umieranie wszystkich starych wyobrażeń o nas samych — naszych złudzeń — po to, żeby odkryć świętą tajemnicę, jaka była zawarta w Chrystusie, jak i w exodusie. Wszystkie te wydarzenia są połączone w jedną całość, tak więc my również jesteśmy powiązani z boskością. Niesiemy w sobie tą cudowną tajemnicę. To właśnie światło prowadzi nas przez cały proces.

Jakie formy życia religijnego — chodzi mi o rytuały i liturgię — powinny być zmienione, by odpowiadały nowemu zrozumieniu?

M. T. M.: Tradycja judeochrześcijańska została napisana w kontekście podpierającej ją kosmologii. W tradycji tej człowiek był wyłączony ze świata naturalnego i postrzegany zawsze jako istota przekraczająca przyrodę: wyzwolona od niej, wywyższona ponad nią. Myślę, że trzeba zmienić te formy, wyobrażenia i symbole, które wciąż utrzymują taki pogląd. Celem ich powinno być ukazanie całości oraz faktu, że człowiek nie może być oddzielony od Ziemi.

Myślę, że te nowe znaczenia mogą zostać włączone w liturgię jeśli tylko będziemy wystarczająco otwarci i jeśli duchowni sami sięgną po tę wizję. Bez niej będą w stanie jedynie tłumaczyć słowa i symbole wedle starych definicji, a wówczas mogą one stać się problematyczne.

Jak mogą posiąść wizję, której nie mają?

M. T. M.: Fenomen nowej kosmologii i Nowej Historii polega na tym, że trafiają do nas z różnych źródeł, w coraz to nowszych formach. Zajmujący się teologią Thomas Berry porusza ten temat z jednej strony a naukowcy, tacy jak James Lovelock, z drugiej.
Thomas Berry interpretuje tę wizję w kontekście na tyle szerokim a zarazem wyraźnym, że jest ona przystępna zarówno dla wspólnot religijnych, jak i dla naukowców. Twierdzi on, że kontynuując głoszenie religijnych opisów świata bez oparcia o wiedzę naukową, banalizujemy nasze religijne tradycje. Podobnie naukowcy, jeśli opisując wszechświat wykluczają wymiar psychiczny/duchowy, wówczas trywializują naukę. Żadna strona pojedynczo nie jest w stanie przedstawić naszym dzieciom nadziei na przyszłość, ani rozbudzić w nich tej właśnie wizji. Historia ta  jest dostępna — nasze wyzwanie to przetłumaczyć ją tak, by stała się integralnym aspektem naszych miejsc pracy, domów, sztuki, edukacji, rolnictwa i ekonomii.

Możemy zacząć od zdefiniowania tego, co rozumiemy poprzez zaspokajanie potrzeb fizycznych, jak również od zdania sobie sprawy z tego, iż nie możemy ich zaspokoić przez eksploatację świata przyrody. Przemiana tkwi w przebudzeniu. Musimy zacząć zwracać większą uwagę na to, co przynosimy do domu, na jedzenie, którym żywimy swoje ciała, na lekarstwa które zażywamy, na to ile zużywamy energii i w jakich celach. I wtedy zaczniemy zadawać sobie pytanie: “Dlaczego Ziemia choruje?”

Myślę że nasza choroba wynika wprost z naszego związku z Ziemią. Przyczyny dolegliwości tkwią w Ziemi i gdy to zrozumiemy, gdy zaczniemy dbać o zdrowie świata przyrody, wówczas uzdrowimy samych siebie.  W przeciwnym razie nigdy nie poczujemy się dobrze, nie ważne ile pieniędzy zainwestujemy w lekarzy i zaawansowana technologie — bo leczą one jedynie symptomy.

Thomas Berry pisze w swym eseju “Sen Ziemi”, że w tym czasie głębokiego kryzysu potrzebujemy odwołać się do przewodnictwa że strony naszego kodu genetycznego, ze strony Ziemi i Wszechświata. W jaki sposób?

M. T. M.: Poprzez rozbudzenie naszej wewnętrznej świadomości. Każdy atom każdej komórki w naszym ciele, każda nić DNA, zawierają całkowitą pamięć psychiczną wszechświata. Jesteśmy w stanie sięgnąć po nią poprzez wewnętrzną świadomość — poprzez sny, symbole, modlitwę, medytację, oraz inne odmienne stany świadomości. To właśnie tu znajdziemy energie, intuicje i siłę psychiczną, aby wyzwolić się z obecnego uzależnienia. Thomas Berry twierdzi również, że jeśli będziemy kontynuowali obecny model edukacji oraz przekazywania wiadomości według starych kodów kulturowych — które pozwalają nam trwać w ciągłej iluzji i złudzeniu, że jesteśmy oddzieleni od Ziemi i że naszym zadaniem jest jej eksploatacja — to wydamy mnóstwo pieniędzy po to, by dosłownie uczyć młodzież jak popełniać samobójstwo. Dlatego proces wewnętrzny jest tak bardzo ważny.

Thomas pisze również, że kluczową rzeczą, aby zagłębić się we własne wnętrze i aby nawiązać kontakt z psychiczną sferą duchową, jest uczenie się jak funkcjonować w świecie przyrody. Niestety, nasza wiedza naukowa okazuje się całkowitą klęską w tym zakresie, zaś zachodnia duchowość nie odnosi się do świata naturalnego, zupełnie go przekraczając. Trwamy więc w stanie autyzmu. Wyzwaniem dla szkół, ośrodków edukacji, oraz rodziców jest rozbudzenie tych ukrytych umiejętności. Obecnie możemy się bowiem uważać za analfabetów.

Niektórzy próbują tworzyć nowe rytuały lub odwoływać się do starych tradycji szamańskich, by odnowić nasze związki z Ziemią i innymi formami życia. Co o tym sądzisz? Jaki efekt może to wywołać w tradycyjnych formach religii?

M. T. M.:  Szaman zagłębia się w wewnętrzny świat, po czym powraca przynosząc moc i uzdrowienie — musimy zdać sobie sprawę, że każdy człowiek posiada ten potencjał, bowiem nieodłączną częścią nas jako ludzi, jest zdolność wkraczania w świat ducha i czerpania z niego dobra dla życia. W przeszłości moc ta była przypisywana jedynie pojedynczym kastom, poszczególnym osobowościom, lub osobom wybranym ze wspólnoty. Sądzę jednak, że każdy człowiek posiada tę zdolność.

W przeszłości szaman wkraczał w świat animistyczny, więc i siła z którą powracał była siłą natury. W późniejszych czasach szaman łączył się że światem bogów, przeistaczając się w kapłana. Uważam, że dzisiaj nie można się skupić tylko na jednym z tych aspektów, pomijając pozostałe. Moja obawa dotycząca powrotu do szamanizmu świata przyrody  wiąże się z możliwością postrzeżenia człowieka jako wroga. Wówczas cała istota transcendencji byłaby błędna, ponieważ musimy połączyć wszystko.
Innymi słowy: Święty Bóg Ojciec, Bogini Matka, duchy zwierząt — wszystkie są wyobrażeniami boskości.  Żadne z nich nie wyklucza drugiego. Natomiast jeśli  skupimy się wyłącznie na jednym aspekcie boskości, napotkamy niebezpieczeństwo. Tak więc szaman dnia dzisiejszego musi nieskrępowanie ująć całość, odzyskać istotę boskości taką, jaka manifestowała się przez całą historię Ziemi. Niczego nie możemy z niej wyłączyć.

Thomas tłumaczy, że wszystko jest głosem jednego wymiaru tej boskości. Ta boskość, jakże prosta, potrzebuje całej różnorodności stworzenia, aby móc wyrazić wewnętrzną prostotę dobra. Wieloryb, święty gaj, ogień, błyskawica — wszystkie wyrażają jeden aspekt niewyczerpywalnej tajemnicy. Uczynienie objawienia z tylko jednego z nich byłoby bałwochwalstwem. Dąbrowa jest święta, nie wyczerpuje jednak  istoty boskości.  Bogini jest wymiarem boskości, który musimy na nowo odkryć — innymi słowy powinniśmy powrócić do żeńskiego wymiaru boskości, ale nie poprzez oderwanie się od świata przyrody lub wymiaru męskiego. Tak samo męski wymiar musi być zachowany, lecz nie poprzez wyłączenie wymiaru żeńskiego oraz naturalnego. Ostatecznie musimy je wszystkie dostrzec jako objawienie, jako świętość. Do tego zmierzamy i zadaniem szamana będzie uchwycić tę całość.

Czy myślisz że szaman, jakkolwiek rozumiemy znaczenie tego słowa, odzyska miejsce w ramach istniejących wspólnot religijnych?

M. T. M.:  Myślę, że cała wspólnota wiernych powinna zrozumieć, że każdy człowiek jest szamanem.  Musimy przestać czekać na jakąś nadzwyczajną osobę, która zrobi coś za nas.

Jakie podejście stosujesz w nauczaniu ludzi tego nowego sposobu myślenia i życia? W jaki sposób pomagasz ludziom zrozumieć to, nie tylko na poziomie intelektualnym?

M. T. M.: Po pierwsze ja tego nie nauczam, bowiem ja sama wciąż się uczę. Całe założenie warsztatów polega na zaproszeniu ludzi do wzięcia udziału w procesie uczenia się. Jedyne co mogę wnieść, to opowiedzenie Historii w sposób pozwalający ludziom na lepsze jej zrozumienie. Zachęcam uczestników — nie ważne z jakiej tradycji pochodzą — by zastanowili się nad jej bezcenną unikalnością. Bowiem zrozumienie poszczególnych tradycji w świetle Nowej Historii jest absolutnie podstawowym etapem dla rozwoju naszego wszechświata, jak również dla pozyskania  niezbędnej nam teraz mądrości.  Różnorodność kulturalna jest tak samo częścią historii jak różnorodność lasu naturalnego.

Byłoby bardzo nierozsądnym odciąć się od swojej tradycji tylko dlatego, że nagle ulegliśmy wpływom  nowych poglądów lub spojrzeliśmy na świat z innej perspektywy. Zachęcam więc wszystkich do powrotu do ich własnych kultur. Jesteśmy tradycją. Judaizm na przykład nie istnieje w formie abstrakcyjnej — tworzą go Żydzi. Żyd rozumie, że w głębokim sensie związek z boskością jest nieustannym, ciągłym wezwaniem do sięgania po coraz to głębsze aspekty ludzkich możliwości. Po co się od tego odcinać?

Podobnie jest w buddyzmie — Nowa Historia w żaden sposób nie konfliktuje z tą tradycją, jedynie pogłębia jej znaczenie. To samo dotyczy mnie jako katoliczki. Tajemnica chrześcijaństwa tkwi w ludziach. Każdy chrześcijanin, gdy tylko wniknie w znaczenie Nowej Historii, nie napotka żadnych sprzeczności, a raczej poszerzy swe perspektywy.

Czy stosujesz jakieś ceremonie lub rytuały, które mogą pomóc ludziom głębiej zrozumieć Nową Historię?

M. T. M.: Często podczas rytuałów odwołuję się do czterech żywiołów wszechświata — wody, ognia, powietrza i ziemi, bo są one podstawą systemów sakramentalnych, tworzą one esencję naszego istnienia.

Czy rytuały te nie wchodzą w konflikt z twoją wiarą katolicką?

M. T. M.: Bynajmniej. Nie zastępują one przecież liturgii. Msza to msza. W tradycji chrześcijańskiej brakuje nam twórczości w wymiarze naszych modlitw oraz rytuałów.

Co jeszcze mogą robić ludzie w swoim codziennym życiu, by odnowić poczucie świętości Ziemi i zacząć ucieleśniać to nowe zrozumienie?

M. T. M.:
 Myślę, że duchowość powinna być absolutnie praktyczna. Musimy więc zacząć dokładnie tam gdzie się obecnie znajdujemy — w domu, w sąsiedztwie, w regionie. Jeśli te miejsca potrzebują uzdrowienia, lub jeśli nasze postępowanie powoduje chorobę, wówczas i nasza duchowość nie będzie skuteczna.

Jeśli jednak potrafilibyśmy przypominać sobie o tym podczas codziennych czynności: siedząc przy stole, zanim położymy się spać, przy wspólnej modlitwie, w chwilach nauki albo podczas dawania darów — nie ważne co to będzie — wówczas uda nam się wejść w głębsze aspekty życia. Uważam, że powinniśmy wyłączyć telewizory i zacząć żyć.
Warto też otworzyć szafki kuchenne, popatrzeć na etykiety produktów i zobaczyć czym żywimy swe ciała. Podobnie z tym, w co się ubieramy lub też z tym, gdzie lądują nasze śmieci. Potrzebujemy też współpracy, wsparcia, tworzenia organizacji.  Niczego bowiem nie dokonamy sami. Musimy być aktywni na poziomie politycznym, znać lokalnych polityków, zapoznać się z ich inwestycjami oraz planami. Na co się zgadzamy? Czy pozwolimy, by garstka ludzi tworzyła prawa, które wpłyną na nas, na mieszkańców naszej dzielnicy, miasta lub regionu?

Wszystko to jest integralną częścią naszej duchowości?

M. T. M.: O tak, absolutnie tak. Do tej pory byliśmy zbyt pasywni, zbyt odcinaliśmy się od brania udziału w podejmowaniu decyzji, ponieważ niczym w szalonej gonitwie zajęci byliśmy po prostu utrzymywaniem się przy życiu lub zdobywaniem tego, co według nas musieliśmy zdobyć, aby przetrwać.

Większość ludzi obawia się głębszego znaczenia w swoim życiu. Boimy się tego, co możemy znaleźć jeśli zaczniemy kopać głębiej. Jak mamy sobie radzić z przypływem takich uczuć?

M. T. M.: Myślę, że tylko miłość może nas wzmocnić. Trzymamy się kurczowo tego, co wydaje się nam dawać bezpieczeństwo: sposób, w jaki siebie zdefiniowaliśmy, wizerunek, który wokół siebie stworzyliśmy lub stworzyli inni. Porzucić te pojęcia jest bardzo trudno, szczególnie jeśli przez tak długi czas tkwiliśmy w kulturze, która uczyła nas mierzyć wartość człowieka według bogactw materialnych oraz sukcesu. Ale kogo to obchodzi? Mówię dosłownie: kogo to obchodzi?

A jednak każdy z nas wierzy, że kogoś to obchodzi.

M. T. M.: Właśnie. Od dawna zostaliśmy zaprogramowani kulturowo, że sami w sobie nie posiadamy  wartości, że nasze prawdziwe “ja” nie ma wartości. Dlatego musimy mieć współczucie i zrozumienie dla ludzi, którzy wciąż tak bardzo starają się coś osiągnąć, bo kiedy powie się im: “Tak naprawdę nie musisz wcale niczego osiągnąć. Zastanów się raczej nad tym, kim jesteś wewnętrznie” — będą przestraszeni.
Mówimy tutaj o wielkiej głębi, która nas porusza, która daje nam poczucie że jesteśmy do czegoś wzywani. Nic nie  jest w stanie pomóc temu procesowi oprócz miłości, akceptacji,  tolerancji, zrozumienia i wsparcia. Musimy kochać, a nie sądzić!

Nie możemy dopuścić, abyśmy traktowali ludzi mniej świadomych jako naszych wrogów.

M. T. M.:
 Tak. To podstawowa sprawa — nie ma tutaj wrogów. Wiemy wszyscy, co to znaczy żyć w  złudzeniu. Znamy wszyscy uczucie zagrożenia. Dobrze wiemy w jaki sposób zachowujemy się w takiej sytuacji, szkoda tylko, że nie zawsze udaje się nam o tym pamiętać.

Czy widzisz chwilę, kiedy pomiędzy ludźmi różnych wyznań pojawi się więcej wspólnoty?

M. T. M.: Tak, jak najbardziej. Musimy trzymać się razem, bo nasz system ekonomiczny oparty jest na eksploatacji Ziemi i kiedy tylko zdamy sobie sprawę z tego, że Ziemia nie jest w stanie go zaspokoić, będziemy zmuszeni wspólnie wprowadzić zasadnicze zmiany, o ile nie będzie za późno. Musimy wspierać się nawzajem i wspólnie, na nowo rozpatrzyć pojęcie własności prywatnej.

Czy masz nadzieję na przyszłość?

M. T. M.:
 Myślę, że sprawa zasadnicza to mieć nadzieję — niekoniecznie bezgranicznie optymistyczną lub usłaną różami. Nie należy również spodziewać się natychmiastowych rezultatów naszych działań. Przemiana, o której mówimy musi narodzić się poprzez naszą wewnętrzną wolność, poprzez poczucie tego, co prawdziwe i właściwe, oraz poprzez miłość do przyszłości — miłość do życia. Jesteśmy tak bardzo przywiązani do szybkich, efektownych rezultatów, że łatwo zniechęcamy się i porzucamy działania. Ludzie muszą zrozumieć, że żadna zmiana, żadne poświęcenie nie może być tak małe, żeby nie miało znaczenia. Musimy więc uzbroić się w cierpliwość, bo potrzeba czasu na zmiany. Każdy krok umożliwia następny.
Nadzieja jest aktem woli. Jest świadomym wyborem robienia czegoś, co mogłoby się wydawać pozbawione sensu.

Brzmi to niczym wiara.

M. T. M.: Tak, tak.

Tłum.: Magda Polkowska i Janusz Korbel

Miesięcznik Dzikie Życie 11/77 2000

źródło: pracownia.org.pl

J. Ś. XIV Dalajlama: Wiele religii, jedna prawda

Kiedy byłem chłopcem w Tybecie, miałem poczucie, że moja własna buddyjska religia jest najlepsza, a wszystkie inne są w jakiś sposób gorsze. Teraz widzę, jak bardzo byłem naiwny i jak wielkie niebezpieczeństwa pociąga za sobą skrajna nietolerancja religijna .

Foto: Charles LeBlanc/Flickr/Creative Commons

Kiedy byłem chłopcem w Tybecie, miałem poczucie, że moja własna buddyjska religia jest najlepsza, a wszystkie inne są w jakiś sposób gorsze. Teraz widzę, jak bardzo byłem naiwny i jak wielkie niebezpieczeństwa pociąga za sobą skrajna nietolerancja religijna. Czytaj dalej „J. Ś. XIV Dalajlama: Wiele religii, jedna prawda”

%d bloggers like this: